niedziela, 12 października 2014

#rozdział 5.

 -Cholerna londyńska pogoda.
Moje stwierdzenie po raz pierwszy nie zostało zganione przez mamę. W końcu miałam rację. Jest lato, bezustannie piękna pogoda -  z wyjątkiem dzisiejszego wieczoru. Kiedy po raz pierwszy spędziłam ponad cztery godziny nad doskonaleniem swojej urody - musiało padać. Pełny makijaż i starannie upięte loki, nad którymi pracowałam większość czasu, mogły dosłownie spłynąć po mnie w drodze do samochodu, w którym czekał na mnie Tom, co jakiś czas przypominający o swojej obecności poprzez naciskanie klaksonu.
- Widzisz mamo?  To się nazywa mieć szczęście... Dziś jest najważniejszy wieczór mojego życia, a ja będę tańczyć przed Królową jako miss mokrego podkoszulka.
 Nie spojrzałam na mamę, ale wiedziałam, że kręciła głową z dezaprobatą.
Ostatni raz przeglądnęłam się w lustrze. Miałam na sobie długą, pudrową sukienkę z koronki, od pasa w górę idealnie dopasowaną do mojej sylwetki. Była przepiękna, ale nie podobałam się sobie w niej. Czułam się sztuczna jak lalka, zero naturalności. To także dodatkowo odbierało mi pewność siebie, ale nic nie mogłam zrobić. Przecież nie poszłabym na bal w jeansach i trampkach, to byłoby zbyt piękne.
- Biegnij Nat, nie możesz się spóźnić.
- Chyba chciałaś powiedzieć "płyń".. 
Mama uniosła kąciki ust w delikatnym, szczerym uśmiechu, jednocześnie podając mi parasol, który podobno miał mnie uratować przed wodospadem z nieba.
Kolejny raz rozległ się dźwięk klaksonu, ale tym razem dłuższy. To ostatecznie oznaczało, że nie miałam już czasu na cieplejsze pożegnanie z mamą. Jej przekonania o tym, że jest ze mnie dumna i pewna, że świetnie sobie poradzę odwzajemniłam krótkim "Kocham Cię". W ostatnim momencie chwyciłam torbę z rzeczami na zmianę po występie i zatrzasnęłam za sobą drzwi.
 Czarny Van stał równiutko zaparkowany przy chodniku przed moim domem. Wystarczyło tylko zbiec ze schodów i przekroczyć furtkę. Nic prostszego.
Tom nigdy nie był nerwowym człowiekiem, nigdy w życiu nie widziałam go rozgniewanego, ale sama myśl o tym, że mogłabym być pierwszą osobą, która przez swój słaby występ zniszczy mu karierę i reputację, sprawiała, że jedynym odczuciem jakie w sobie miałam była chęć ucieczki pod kołdrę i ukrycie się pod nią do końca dzisiejszej nocy. Naprawdę nie rozumiałam samej siebie.. Dlaczego się na to zgodziłam? Gdybym faktycznie była na tyle dobra, by zastąpić Amy, nie potrzebowałabym dodatkowych lekcji z Harrym.
Gdyby nie spadające na moją twarz krople deszczu, zapewne jeszcze długo stałabym przed drzwiami domu, gapiąc się w czekający na mnie samochód wymyślając coraz to tragiczniejsze wizje przyszłości.
Instynktownie moje nogi wprawiły się w ruch, by jak najszybciej uchronić całe ciało przed zmoknięciem.
Kiedy byłam już przy furtce, drzwi samochodu po stronie kierowcy otworzyły się i mój trener, zakrywając przed deszczem marynarką swoją głowę i twarz, okrążył samochód i otworzył drzwi po stronie pasażera. Ucieszyło mnie to, bo znając mnie pewnie siłowałabym się z drzwiami dość długą chwilę.. Zbyt długą.
Podbiegłam do samochodu, pozwalając furtce swobodnie zatrzasnąć się za mną z wielkim hukiem. 
Gdy wsiadałam, wcześniej wrzucając torbę i parasol na tylne siedzenia, przez moją głowę przemknęły mi zasady dobrego wychowania. Kochana mama.
- Dziękuję To... 
Urwałam zdanie w połowie kiedy tylko mój mózg zdołał przetworzyć informację o tym, kto waśnie stał przede mną. Zamarłam, będąc tylko do połowy w samochodzie, a moje wnętrzności zacisnęły się w nieprzyjemnym uścisku.
- Harry?!
Chłopak uniósł swój wzrok. Nieme spojrzenie, którym obdarował mnie na nie więcej niż pięć sekund, zawierało w sobie coś.. dziwnego. Jakąś wcześniej niespotykaną u Harry'ego emocję, uczucie, które poddawało wątpliwości cały wcześniejszy charakter chłopaka. W jego oczach nie było gniewu, ani złości. Było.. coś dobrego.
Niestety chwilę później zaczęłam sama siebie ganić w duchu za swoje myśli.
Jego brwi zwęziły się, uwydatniając tym samym zmarszczkę pomiędzy nimi. Zastanawiałam się w tamtym momencie, czy faktycznie było coś ze mną nie tak, że bardziej imponował mi jako ten zły charakter? Pierwszy raz w życiu stwierdziłam wtedy, że czytanie książek o takiej tematyce to zły pomysł. Zepsuły mi głowę.
- Nie, Duch Święty - odparł szyderczo Styles -Możesz wsiąść już całkiem? Bo nie wiem czy zauważyłaś, ale trochę pada.
Posłałam mu spojrzenie pełne niedowierzania. Faktycznie jeszcze dobrze nie wsiadłam do samochodu a już miałam ochotę z niego wysiąść. Powstrzymałam się jednak, pozostawiając jego odpowiedź bez komentarza, pozwalając mu zamknąć za mną drzwi.
    Wnętrze samochodu było ciemne - czarna tapicerka, czarne obicie, czarna kierownica. Wszystko tak ciemne jak wnętrze mojego trenera. Idealne dopasowanie. 
- Gdzie jest Tom? - zapytałam, gdy tylko chłopak zajął miejsce kierowcy. Ale nawet na mnie nie spojrzał, tylko odpalił samochód i ruszył z miejsca, ignorując całą mnie i moje pytanie. pomimo moich nieudolnych prób zwrócenia na siebie uwagi.
-Chcesz usłyszeć piosenkę, do której będziemy tańczyć? - zapytał nagle, przerywając dzięki temu przytłaczającą nas ciszę. Ale nie spodziewałam się, że zrobi to dzięki tak dziwnemu pytaniu. Bo wszystko byłoby super, gdyby nie jedna niepasująca rzecz. Teraz to moje brwi zacisnęły się tworząc praktycznie jedną linię. Spojrzałam na Harry'ego, którego najwyraźniej rozbawiło własne pytanie.
- Jak to "będzieMY"? - zapytałam, celowo podkreślając ostatnią sylabę. Jego zduszony, gardłowy śmiech rozległ się po wnętrzu samochodu
- "My" zazwyczaj oznacza parę. W tym wypadku mnie i Ciebie.
 Parę! Jasne! Ja i Harry jako para, przecież to było takie naturalne, normalne i logiczne!
- Chyba Ci się coś pomyliło. - stwierdziłam nerwowo - Mam tańczyć dziś na balu z Tomem. Przed Królową, a tym czasem tkwię tutaj z Tobą, nie mam pojęcia co się dzieje, gdzie jest Tom, o czym gadasz i gdzie mnie wieziesz, dlatego byłoby SUPER gdybyś mi trochę rozjaśnił sytuację, okej?
Czułam jak z każdym kolejnym słowem rośnie we mnie poziom zdenerwowania i Harry chyba także to czuł. I chociaż chwilę zajęło mu przezwyciężenie swojej dumy, w końcu zdobył się na wyjaśnienia.
- Nie tańczysz przed Królową. Tom tańczy z Amy.
- CO? - zapytałam z niedowierzaniem. Przez te słowa czułam się jakby Harry przywalił mi z całej siły żelazkiem w głowę.
- No. Noga Amy wcale nie jest złamana tylko stłuczona. A w zasadzie to była, i to bardzo lekko. Dziewczyna już czuje się dobrze i w ostatnim momencie zadecydowała, że to ona będzie tańczyć, nie Ty. A doskonale wiesz jak uległy jest jej Tom. Na dodatek godzina balu została przesunięta. Juz trwa. Tom nie miał czasu Ci o tym powiedzieć, więc wytypował mnie, TA-DA.
- Chyba sobie żartujesz..
- Ja nigdy nie żartuje kochana - odparł. 
Za dużo na raz. Nie wiem czy bardziej byłam zaszokowana słowami Harry'ego, czy zła na Toma. Zła za to, że mnie wystawił i nawet nie raczył poinformować, czy za to, że skazał mnie na towarzystwo, a raczej męczarnie z Harrym. Co za durny obrót wydarzeń! Boże, tyle nerwów zszargałam przez ten występ. Występ, który się  nie odbędzie. Bo Tomowi się odwidziało. Bo decyzje Amy są święte. UGH! Zawsze tak było - jak trwoga to do Nat. Pewnie, ale jak wszystko się układało to nikt się ze mną nie liczył i nie patrzył na to co przeżywam. Super, po prostu było genialnie. Pozostało mi już tylko cieszyć się obecnością Stylesa. Wszędzie idioci..
- Ej, młoda! - usłyszałam jego głos. Świetnie, tylko dalszej rozmowy z nim mi było trzeba - Chcesz usłyszeć tą piosenkę?
-NIE! - wrzasnęłam tak, że Harry gwałtownie zahamował, a samochód wstrząsnął naszą dwójką.
- Kurwa, kobieto uspokój się! Do cholery jasnej, ja tu jestem od wściekania się, nie Ty! 
Czułam na sobie palący wzrok Harry'ego. Nie chciałam wcale się uspokoić, wręcz przeciwnie. Ale wiedziałam, że jeśli jedno z nas nie odpuści, a na pewno nie będzie to Styles, nasza "rozmowa" może potoczyć się w bardzo nieprzyjemnym kierunku. Zebrałam wszystkie siły w sobie i obróciłam twarz w stronę trenera. Wpatrywał się we mnie przez cały ten czas z taką samą zapalczywością i złością jaką czułam na samym początku. I dopiero teraz miałam możliwość dokładniej mu się przyjrzeć. I faktycznie - był przystojny. I to cholernie przystojny. Każdy, najdrobniejszy szczegół jego wyglądu idealnie komponował się z resztą - zmierzwione brązowe loki, kształtny nos, idealnie pełne usta.. I oczy.. Coś, co pomimo zawartego w sobie bezkresnego gniewu - przyciągało. Ta głęboka zieleń, w której tonęła cała moja sylwetka, miała coś.. coś czego nie dało się opisać. W tamtym momencie zrozumiałam, ze nie uwolnię się od niej tak łatwo. I nie wiedziałam, czy bardziej mnie to przerażało, czy intrygowało.
Chłopakowi zdawało się nie przeszkadzać to, że prowadzi samochód. Zmierzył całą moją sylwetkę wzrokiem dwa razy, z góry do dołu, po czym z ledwo widocznym uśmiechem odwrócił się, skupiając wzrok na drodze.
- Zbyt dobrze wyglądasz. Nie będziesz tam pasować w taki stroju - stwierdził - Będziesz musiała się przebrać, mam nadzieje, że w tamtej torbie masz jakieś ciuchy na zmianę.
- Gdzie mnie wieziesz? - zapytałam, czując jak rozlewa się we mnie niepewność.
- Gdzieś, gdzie w końcu naprawdę się wyluzujesz - powiedział, posyłając mi łobuzerski uśmiech - Będziesz mi dziękować.




___________________________________________________________________

CZYTASZ? - SKOMENTUJ!




TA DAAAAAAAA!
i jak, chcecie, żebym jednak dalej pisała?

40.000 wyświetleń <3
mam nadzieję, że jeszcze mnie nie znienawidziliście.
Przepraszam, ale naprawdę potrzebowałam takiej przerwy.
Kocham Was dalej, przecież wiecie :( 

/@underharreh - on twitter 















niedziela, 12 stycznia 2014

#rozdział 4.

 Moje oczy wciąż utkwione były w ekranie telefonu. Już kilkakrotnie przeczytałam tekst wiadomości od trenera, ale nadal nie potrafiłam skojarzyć czego mogła ona dotyczyć. Jeśli Tom prosił kogokolwiek o pomoc, musiała być to naprawdę poważna sprawa, inaczej nie śmiałby nikomu zawracać głowy i narażać go na dodatkowy stres czy wysiłek. Wiedziałam to doskonale, ponieważ niecały rok temu byłam świadkiem sytuacji, kiedy Tom poprosił Alex o poprowadzenie treningu, bo jego żona Amy trafiła do szpitala. Chyba pierwszy raz w życiu widziałam, żeby ktoś aż tak bardzo ubolewał nad tym,  ze nie może sobie poradzić sam i musi mieszać innych w swoje sprawy.
Wpatrzona wciąż w smsa nerwowo nacisnęłam zielona słuchawkę, wiedząc, ze numer zostanie wybrany automatycznie. Nieprzyjemny ucisk w gardle towarzyszył każdej sekundzie oczekiwania na rozpoczęcie rozmowy z Tomem. Nie wiedziałam czego mam się spodziewać. W głębi duszy miałam tylko nadzieje, ze nie będzie to miało najmniejszego związku z Harrym. Miałam przesyt towarzystwa tego człowieka, mimo tego, ze znałam go zaledwie niecałe dwa tygodnie. Prawda, intrygował mnie, chciałam poznać jego głębię, ale..

- Halo? - zapytał glos w słuchawce.
- Tom?
- Nat, naprawdę bardzo, bardzo cię przepraszam, ze zawracam Ci głowę moimi problemami,  ale musisz zrozumieć,  ze jesteś jedyną osobą,  która może mi teraz pomóc.
- Ale spokojnie Tom, co się dzieje? -zapytałam, czując jak poziom adrenaliny w moim ciele z każdą sekundą podnosi się.
- Ja naprawdę nie wiem jak to się stało, gdybym tylko mógł cofn..
- Tom, powiedz mi co się stało,  bo zwariuje - powiedziałam błagalnym tonem. Przycisnęłam telefon mocniej do ucha, jakbym bala się, ze mogę nie dosłyszeć jakiegoś słowa.
- Amy.. Ja dalej nie wiem co ona robiła,  ze spadla z tych pipeprzonych schodów, ale..
- Co?! Jezu, nic jej nie jest?
Poczułam,  jakby ktoś z całej siły uderzył pięścią w mój brzuch.
- Chciałbym.. Ale Nat, sama rozumiesz,  że ze złamaną noga nie da się tańczyć..
- N..Nie rozumiem?.. - mój puls zwolnił. Nerwowo przełknęłam ślinę.
- Musisz jutro pojechać ze mną do Windsor. Zrozum, nie mogę się nie pojawić na zamku! Obiecałem, ze rozpoczniemy jubileusz Walcem Angielskim..
Moje serce chyba przestało bić.  Czułam, jakbym powoli zapadała się w ogromna,  nieskończona ciemność, obezwładniająca mnie całkowicie.  Strach,  który mnie opanował nie był do opisania.
-Nat? - zapytał Tom. Nie byłam w stanie mu odpowiedzieć. Glos uwiązł mi w gardle.
Tom chyba właśnie wpadł na najgłupszy pomysł w swoim życiu. Wybór mnie na swoja partnerkę był według mnie totalna niedorzecznością, tym bardziej, ze miałam jechać w zastępstwie za Amy, która wygrała You Can Dance i występowała w teledysku Katy Perry.  Ona była mistrzynią, ja nie dorastałam jej do piet.
-Nat, jesteś tam? Halo!
- Żartujesz - odparłam w końcu - Tom, żartujesz, prawda?
Słyszałam w słuchawce, jak trener głośno wzdycha. Zrozumiałam, ze wszystko to, co mówił nawet w najmniejszym stopniu nie było żartem. Właśnie zostałam wybrana, miałam razem z Tomem rozpocząć jubileuszowy bal u Królowej Anglii. Na zamku. W Windsor. Jutro. Ja..
- Jutro o 15 będę u Ciebie, ok? Błagam Cię, musisz się..
- Zwariowałeś?! -wybuchnąłem - Przecież ja nie jestem przygotowana, wiesz kiedy ostatni raz tańczyłam walca?! DWA LATA TEMU! Jak TY to sobie wyobrażasz?
Serce waliło mi jak szalone. Panika zaczynała przejmować kontrole nad moim umysłem i ciałem. Nerwowo chodziłam wzdłuż chodniczka przed moim domem, gapiąc się w czubki swoich butów. Występ przed królową, to się nie dzieje naprawdę..
- Proszę Cię..
- W ogóle jak ja mam się ubrać, co? Przecież ja nie miałam na sobie sukienki od lat! Nie umiem chodzić na obcasach, ja..
- Weźmiesz suknie Amy od krawcowej, macie takie same figury, wiec bez problemu.  A tańczyć możesz w plaski...
- Nic - dodałam szybko, żeby przerwać wypowiedz trenera - Nic już nie mów. Pojadę. Ale nic już nie mów.
- Kocham Cię! - entuzjastyczny glos rozbrzmiał w mojej słuchawce - Jesteś najlepsza!
- Zabije Cię. - warknęłam.
- Kocham Cię!
Nic nie odpowiedziałam, bez słowa kończąc rozmowę. Przez moja głowę przebiegało teraz stado niepoukładanych myśli, a strach paraliżował mnie kiedy zaczynałam głębiej analizować wszystko, co może się jutro stać. Taniec towarzyski nie był moja najmocniejsza strona, a już szczególnie nie wtedy kiedy miała patrzeć na mnie sama królowa w towarzystwie kilkunastu innych monarchów.. Wcale nie chciałam tam jechać, czułam, ze nawale, ze zawiodę Toma.. Ale nie mogłam się nie zgodzić, nie mogłam odmówić. Po tym wszystkim co on dla mnie zrobił przez ostatnie cztery lata... Boże, w ogóle co to za pomysł?! Czemu on zawsze zostawiał wszystko na ostatnia chwile!? Co ja zrobiłam..
Potrząsnęłam głową i westchnęłam głośno, chowając telefon do kieszeni spodni.
Gdy tylko przekroczyłam próg swojego domu i zamknęłam za sobą drzwi, poczułam wibracje telefonu w kieszeni. W duszy przeklęłam tego, kto śmiał zawracać mi teraz głowę.
- Co? - zapytałam sama siebie z niedowierzaniem,  gdy zobaczyłam kto jest nadawca wiadomości

HARRY : Wyjdź przed dom

 Moje brwi automatycznie zwęziły się tworząc jedna linie. Niecałe dwadzieścia minut temu odwiózł mnie do domu, a teraz każe mi z niego wyjść. Moje serce zaczęło walić jak szalone. O co chodzi?
Rzuciłam swoje rzeczy na podłogę w przedpokoju i niepewnie ruszyłam w stronę drzwi. Delikatnie je uchyliłam,  żeby sprawdzić, czy faktycznie nadawca smsa znajduje się przed domem.
Stał tam. Stał i opierał się plecami o bok swojego samochodu, wpatrując się w czubki butów. Stał ubrany w szeroki biały T-shirt i idealnie dopasowane spodnie.
Boże, w samochodzie nawet nie zauważyłam, ze się przebrał.. I do tego zdjął bandanę. Matko, nie wyglądał jak mój trener..
Ugh, on naprawdę był przystojny.. Cholerna Alex..
 Nerwowo przełnęłam ślinę, próbując zredukować tym gule tworzącą się w moim gardle.
Wzięłam cichy, głęboki oddech i pewnie otworzyłam drzwi. Światło z mojego domu padło wprost na buty Stylesa, przez co chłopak uniósł głowę, obdarowując mnie swoim głębokim spojrzeniem i delikatnym uśmiechem.
Miły dreszcz przeszedł po moich plecach. Ten człowiek jakoś dziwnie na mnie działał, nie wiedziałam dokładnie jak, ale na pewno nie byłam całkowicie sobą przy nim.. 
Nie dając niczego po sobie poznać, zbiegłam ze schodów, by po chwili stanąć przed Harrym. Wyglądał tak błogo, tak spokojnie, kiedy wpatrywał się we mnie swoim przenikliwym wzrokiem. Takim samym jak w samochodzie kilkanaście minut temu, kiedy mnie odwoził. Na sama myśl o tym kąciki moich ust uniosły się, formując na twarzy delikatny uśmiech.
Harry milczał.
- Co się stało? - zapytałam przerywając ciszę panująca miedzy nami. Moje słowa jakby otrząsnęły Stylesa z jakiegoś dziwnego transu. Szybko poruszył głowa, unosząc zmarszczone brwi w górę.
Obrócił się w stronę samochodu i przez otwartą szybę zanurzył się do jego wnętrza, biorąc coś z siedzenia pasażera.
- Zostawiłaś to w samochodzie. - powiedział,  gdy wręczył mi moją niebieską mp4 - Trzymaj.
Rozchyliłam usta w zdziwieniu wyciągając rękę po sprzęt. Serio, wracał się kilka kilometrów tylko po to, żeby oddać mi mp4?
- Dzięki. Ale.. nie mogłeś oddać mi tego na treningu? - zapytałam lekko zdezorientowana, obracając sprzęt w dłoniach.
- Wolałem zrobić to od razu. - odparł, wzruszając ramionami.
- Ahm.. No cóż, dziękuje. - odpowiedziałam. Uniosłam głowę w górę, by spojrzeć jeszcze raz na mojego przedziwnego trenera, który przyprawiał mnie o dreszcze, raz z radości i podziwu a raz ze strachu.
Zieleń jego oczu..
Kim był mój trener? Nigdy w życiu nie zetknęłam się z nikim, kto byłby aż tak wielką mieszaniną wszystkich typów charakterów jakie tylko są..
-Dobranoc, Nat. - powiedział nagle, kładąc swoja dłoń na moim ramieniu.  Oblałam się rumieńcem pod wpływem jego dotyku. To nie było to, co na treningu. Był.. delikatny.
Nie odpowiedziałam nic, tylko sztucznie się uśmiechnęłam i kiwnęłam potakująco głowa. Chciałam jak najszybciej być już w domu. To była zbyt niezręczna sytuacja. Harry był moim trenerem..
- Nat? - usłyszałam za sobą, kiedy stawiałam już pierwszy krok na schodach. Stanęłam w miejscu, czując jak moje tętno zwalnia.
- Tak?
- Uważaj na siebie. - przestrzegł mnie.
 Zmarszczyłam czoło.
- Przecież mam tylko wejść po schodach, nic mi się nie stanie.
Harry zaśmiał się ochryple. Mogłam się założyć o wszystko co miałam, że w tym momencie przewrócił oczami. 
- Mówię ogólnie - odparł z rozbawieniem - Nigdy nie wiadomo co może się stać. Porostu chciałbym, żebyś była bezpieczna.
 On chciał mojego bezpieczeństwa. On?
- W końcu jesteś moją uczennicą. – dodał szybko.
Z precyzyjnością i dokładnością, jak na tancerza przystało, obrócił się w stronę samochodu, wykonując idealny Moonwalk around*
Bez wątpienia, Harry zasługiwał na miano najlepszego tancerza. Nawet wykonując jeden z najprostszych kroków tanecznych robił niesamowite wrażenie.
Zaczerwieniłam się, kiedy zdałam sobie sprawę, że dość długo już się na niego gapię. Harry uniósł jedną brew, zanim na jego twarzy zagościł uśmiech pełen niezrozumienia dla mnie.
- To raczej ty wracaj bezpiecznie do domu.
- Nie jadę do domu. - odparł, kiedy siedział już na miejscu kierowcy.  Jego wyraz twarzy zmienił się, widziałam jak Harry po raz kolejny dzisiaj staje się typem człowieka, w którego słowniku nie występuje słowo "radość" czy "uśmiech"..
- Tylko gdzie? – zapytałam bez zastanowienia.
- Nie twoja sprawa - warknął nagle, momentalnie zmieniając ton. Drgnęłam, słysząc złość w jego glosie.
Tak bardzo nienawidziłam go, gdy stawał się taki zły i wyzuty z jakiejkolwiek życzliwości. Boże, jak nadążyć nad tym człowiekiem, nad tym jak szybko zmienia się jego nastrój? Skąd wiedzieć o co i kiedy można zapytać, żeby go nie zdenerwować? Jeszcze sekundę temu był taki spokojny i radosny.
- Przepraszam. -
Mój uniżony ton nie zrobił na nim żadnego wrażenia.  Odwróciłam się i cicho wbiegłam po schodach. Nie podobało mi się kiedy był taki zimny i oschły.
- Dobranoc, artystko. – usłyszałam z daleka, kiedy nacisnęłam klamkę drzwi frontowych.
Nie mogłam ruszyć się z miejsca, wciąż stojąc na najwyższym stopniu schodów.




_______________________________________________

* Moonwalk - a konkretniej Moonwalk "w kółku"
dokładnie chodzi mi o to - https://www.youtube.com/watch?v=YjYmDrr2c_k


znów niezbyt dobry.. ale kurcze no, staram się jak mogę.
za tydzień zaczynam ferie, wtedy będę miała całe 2 tygodnie żeby poświęcić się na pisanie kolejnych rozdziałów :)

ZOSTAW PROSZĘ KOMENTARZ, JEŚLI UWAŻASZ, ŻE POWINNAM DALEJ PISAĆ
bo coraz bardziej zaczynam wątpić w siebie..

Kocham Was!
@underharreh








niedziela, 29 grudnia 2013

#rozdział 3.

 - ŹLE! – krzyknął Harry – źle, źle, źle, źle, źle, źle, źle! Przestań!
Opuściłam ręce i złączyłam nogi, stając wyprostowana przed lustrem. Poziom mojego zdenerwowania z każdym słowem Stylesa podnosił się, sprawiając tym samym, że miałam ochotę wyjść z sali.
-Co znów robię źle? – zapytałam z irytacją w głosie – Już ponad godzinę ćwiczymy ten piruet..
- Jak się nie przykłada to tak jest – mruknął trener, stając za mną i kładąc swoje dłonie na moich ramionach. Po raz kolejny poczułam jak z niewielką siłą, lecz mimo wszystko mocniej niż ostatnim razem, chłopak naciskana moje barki, zmuszając tym samym moje kolana do zgięcia się.
-Trzymaj równowagę. – zażądał – Teraz prawa ręka w przód, lewa w bok – dodał, cały czas napierając na moje ramiona, żebym tylko nie wyprostowała nóg.
W odpowiedzi na dobrze wykonane polecenie otrzymałam mruknięcie przepełnione swego rodzaju zadowoleniem.
- Teraz prawa noga w bok – oznajmił, a ja zrobiłam dokładnie to, co kazał. Po raz setny.
Nagle poczułam jak jego ręce uwalniają moje ramiona z asekuracyjnego uścisku. Za wszelką cenę starałam się ani odrobinę nie zmienić pozycji, bo wiedziałam, że groziło to kolejnym napadem furii Stylesa.
Duma rozpierała mnie, gdy nareszcie usłyszałam pochwałę od Harry’ego - stałam w pozycji idealnej, niezbędnej i koniecznej do wykonania „nieskazitelnego piruetu”, który miał być podstawowym elementem mojego występu na światowym pokazie tanecznych talentów. 
Harry krążył wokół mnie, uważnie sprawdzając pozycję każdej z kończyn. Z całych sił starałam się nie przywiązywać większej wagi do wyidealizowanej sylwetki przemieszczającej się dookoła mnie,  próbując patrzeć tylko i wyłącznie na własne odbicie w lustrze, ale niezrozumiałe pragnienie przestudiowania każdej części sylwetki trenera było silniejsze. W ogóle nie wiem, czy ktokolwiek byłby w stanie się oprzeć tej chęci..
Harry stanął centralnie naprzeciwko mnie, w odległości mniej więcej metra, zaplatając ręce na piersi i skanując kilkukrotnie wzrokiem moje ciało z góry do dołu. W końcu zatrzymał się na moich nogach.
-Ugnij lewe kolano. – powiedział oschle – Prawa noga w górę, złącz prawą stopę z lewym kolanem. Dłonie równolegle na piersi.
-Ta da? – zapytałam, wykonując polecenie, jednocześnie sztucznie się uśmiechając i unosząc brwi w górę.
Harry nic nie odpowiedział, tylko spojrzał na mnie z zażenowaniem, po czym znów zawiesił wzrok na moich nogach.
-Koniec na dziś. Idź się przebrać – powiedział, przeczesując dłonią włosy.
-A.. Ale to już? – zapytałam zdziwiona, przywracając swojej sylwetce normalną postawę.
Styles prychnął, nieudolnie udając śmiech i spojrzał na mnie wzrokiem pełnym zdzwienia i pożałowania jednocześnie.
- Jeszcze ci mało? Dopiero narzekałaś, że już nie możesz – powiedział – Z resztą.. i tak do niczego się nie nadajesz – dodał bezceremonialnie, odwracając się do mnie plecami, tak, że moją zaszokowaną twarz mógł zobaczyć tylko w lustrze.
Nie potrafię opisać uczucia, które zawładnęło mną, kiedy usłyszałam te słowa. Co prawda wiedziałam, że Harry będzie się starał zniszczyć moją psychikę i udowodnić mi, że nie jestem warta niczego. Byłam przygotowana przez wszystkich moich znajomych, z tomem włącznie, na te psychiczne męczarnie, ale teraz poczucie mojej własnej wartości było poniżej zera. Co innego jak słyszysz coś od osób trzecich, a co innego jak sam tego doświadczysz, prawda?
Stałam z lekko rozchylonymi ustami, wpatrując się tępo w profil Harry’ego, wykonującego przed lustrem wszystkie podstawowe pozycje rąk.
- Ekhm – usłyszałam chrząknięcie Stylesa, któremu najwidoczniej przeszkadzała moja obecność. Zdezorientowana, zdenerwowana i smutna jednocześnie, szybko poruszyłam głową i zamrugałam powiekami, żeby otrząsnąć się ze swego rodzaju osłupienia. Bez słowa ruszyłam w stronę szatni,  pozostawiając Stylesa w towarzystwie kilku jego odbić lustrzanych. Wedle życzenia. 
Z każdym kolejnym krokiem czułam jak spośród wszystkich emocji,  jedynie złość  przejmuje kontrole nad moim umysłem i ciałem. Tyle razy słyszałam, ze należy być pewnym siebie, trwać przy swoim, nie dać się złamać,  nie pozwolić nikomu niszczyć siebie i swoich marzeń.  A Harry? Harry bez wątpienia, nie wiadomo dlaczego chciał mnie złamać. Durna taktyka równie durnego trenera.
Chwyciłam swoja torbę i nawet nie zmieniając stroju, lecz jedynie wrzucając swoje codzienne ciuchy w których przyszłam na zajęcia, wyszłam  zza parawanu i szybkim krokiem ruszyłam w stronę drzwi.
- Ej, młoda - usłyszałam, ale nawet katem oka nie spojrzałam na osobę która wypowiedziała te słowa. Z impetem otworzyłam drzwi, które po chwili równie niedelikatnie zamknęłam, gdy znalazłam się już poza studiem.
To było chore. Chore z jego strony. Nie wiem jaka taktykę obierał Harry podczas trenowania swoich uczniów, ale była ona jedną z najwredniejszych, jakie tylko można było sobie wyobrazić.
„DO NICZEGO SIE NIE NADAJESZ”  - te słowa jak echo odbijały się we wnętrzu mojej głowy. Tyle lat walczyłam o to by być silną, o to, żeby poradzić sobie ze wszystkim, co nie pozwalało mi normalnie żyć..  Harry chyba nawet nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo jedno jego nieprzemyślane zdanie, może podburzyć czyjąś osobowość, a w szczególności moją, którą tak ciężko budowałam przez 4 ostatnie lata..
Odruchowo złapałam się za przedramię. Przejechałam delikatnie dłonią po jego wewnętrznej stronie.
Ha, to śmieszne, że nikt nigdy nie pytał, dlaczego nosiłam aż tyle czarnych rzemyków na lewej ręce..
Początkowo myślałam, ze zajęcia będą nie tylko treningiem fizycznym, ale i psychicznym, by jeszcze bardziej się wzmocnić.. I tak, tak właśnie będzie. Ale nie dam się złamać,  będę silna.
Zbiegłam po schodach najszybciej jak tylko mogłam, przeskakując co chwile kilka stopni łapiąc się  przy tym ręką barierki, by po kilku sekundach znaleźć się przed budynkiem, w którym mieściło się nasze Studio. Na zewnątrz było jeszcze jasno, mimo tego ze było już koło godziny 21.00. Padał deszcz. A właściwie mżawka, która delikatnie zmniejszała podniesiona o 2 stopnie, jak zawsze po treningu, temperaturę mojego ciała. Emocje chyba tez złagodziła, bo nie czułam się już tak bardzo dotknięta słowami mojego nieszczęsnego trenera.
Nie chcąc pozwolić powrócić wspomnieniom, oraz starając się zagłuszyć głos Stylesa w głowie, sięgnęłam do torby i z malej bocznej kieszeni wyciągnęłam mp4, czyli "magiczny sprzęt do urzeczywistniania marzeń" - jak nazywała to Alex.
Byłam w trakcie zakładania słuchawki na drugie ucho, gdy na ulicy obok której szlam przynależącym do niej chodnikiem, pojawił się czarny mercedes z przyciemnianymi oknami. Kierowca zwolnił tempo dopasowując je do szybkości mojego chodu. Szyba po stronie kierowcy opuściła się, a ja zauważyłam znajoma twarz.
- Dlaczego wyszłaś? - zapytał Harry - Nie powiedziałem, ze masz to zrobić.
Moje brwi odruchowo powędrowały w górę, a usta wygięły się w grymasie niezadowolenia, połączonym z zażenowanym uśmiechem. Negatywne emocje znów przejęły nade mną kontrolę. No proszę, czyli szanowny pan Style chciał mnie traktować jako swoja podwładna. Zabawne.
- Ci, co się do niczego nie nadają tak robią. -powiedziałam idąc wciąż przed siebie, nie zaszczycając Stylesa swoim wzrokiem, który uporczywie utkwiony był w ekranie mp4.
- o Jezu, serio? - zapytał ze zrezygnowaniem w glosie, jednocześnie przewracając oczami - serio?
Nic nie odpowiedziałam, tylko wykrzywiłam usta w przedrzeźniającym grymasie.
- Wsiadaj do samochodu, podwiozę Cię - oznajmił. To nie była nawet propozycja, tylko coś w rodzaju stwierdzenia, ze muszę to zrobić.
- Nie, dziękuję. - odparłam, wciąż nie odrywając wzroku od sprzętu trzymanego w dłoniach.
- Pada deszcz. Przestań się zachowywać jak przedszkolak, wsiadaj. - odpowiedział stanowczo.
- NIE. Dziękuję. - odparłam po raz kolejny, tym razem podkreślając mocniej każde słowo , wypowiadane dwa razy głośniej.
Nie otrzymałam odpowiedzi. Nie ustna. Do moich uszu dobiegł dźwięk naciskanego pedału gazu. Harry przyspieszył, miał zamiar odjechać..  Tak myślałam. Ale nic bardziej mylnego. Nigdy w życiu nie spodziewałabym się czegoś takiego. Chłopak, podjeżdżając parę metrów w przód, momentalnie skręcił w moja stronę, wjeżdżając na chodnik i zagradzając mi drogę. Krzyknęłam przerażona odskakując w tył, ledwo powstrzymując się przed upadkiem.
Co to do cholery miało być?
- Wsiądziesz? - zapytał. Spokój z jakim zadał pytanie był przerażający.
- Jesteś kurwa nienormalny?! – krzyknęłam przerażona. Na ogół nie przeklinałam, ale teraz, kiedy czułam, że właśnie śmierć minęła mnie o włos, i gdy całe życie przeleciało mi przed oczami – musiałam.
- Tylko nie kurwa. Jestem twoim trenerem. – usłyszałam w odpowiedzi. Zielone oczy Stylesa wpatrzone były w moje i pomimo dwumetrowej odległości dzielącej nas, doskonale widziałam w nich złość zmieszaną z pragnieniem posłuszeństwa mojej osoby względem Harry’ego.
- Nie jesteśmy na treningu. – odparłam, powstrzymując się od krzyku.
- Właśnie, dlatego chce żebyś wsiadła do auta. – powiedział spokojnie, lecz nadal z tą samą złością w oczach. Poczułam niemiłe ukłucie w brzuchu, jakby coś kazało mi złagodnieć i ulec Stylesowi..
Chciałam odpowiedzieć, ale szczerze nie mogłam znaleźć słów, które oddałyby to co w tym momencie myślałam i czułam. Moja twarz chyba jeszcze nigdy nie odzwierciedlała aż tylu emocji jednocześnie. Strach, przerażenie, zdziwienie, gniew, irytację i Bóg sam wie co jeszcze.. Co? Przed chwila mówił ze jest moim trenerem i mam się zachowywać kulturalnie, teraz nagle mam wsiadać do jego auta, którym o mało mnie nie rozjechał, bo nie jesteśmy na treningu.. Co?
-Czekam - powiedział Harry. Uniósł swoja głowę nieco w gorę, tak samo jak i jeden kącik swoich pełnych ust - Wsiadasz?
- Nie? - rzuciłam, starając się aby mój głos brzmiał jak najbardziej grubiańsko. Nie chciałam dać poznać po sobie, że w zasadzie się bo boję.. Ale widać mój trener nie zareagował w taki sposób, jak chciałam. Wcale nie odjechał. Światła samochodu rozbłysnęły jaskrawym światłem, a silnik wydał przerażający dźwięk, sprawiając tym samym, że zimny dreszcz przeszył moje ciało.
- Jezu dobra, dobra wsiadam - odpowiedziałam przerażona i posłusznie wsiadłam do samochodu.   Milczałam. Niekoniecznie tylko dlatego, że byłam zła i przerażona, ale i samo otoczenie, w którym się znajdowałam,  przyprawiało mnie o podły humor. Czarne, smutne wnętrze samochodu, wszechobecny zapach skory,  i mój trener.. Cudnie.
-Zapnij pasy - wręcz rozkazał Harry, nie spoglądając na mnie nawet na ułamek sekundy.
Nie chciałam tego robić, byłam zła, ale jednak teraz musiałam go posłuchać.
- Egerton Crescent - rzuciłam pospiesznie.
- O proszę, najdroższa dzielnica Londynu. – powiedział z nieszczerym uznaniem - Już się robi. Artystko. – dodał ochrypłym głosem, po czym ostro skręcił, wjeżdżając na ulice.

***
Harry nie odezwał się ani słowem, od momentu, kiedy zapięłam pasy na miejscu pasażera. Nasza wspólna podróż trwała niespełna 10 minut, a ja miałam wrażenie, jakby minęło co najmniej 10 godzin - najbardziej męczących, przemilczanych godzin mojego życia. Nienawidziłam ciszy.. To było coś, co sprawiało, ze czułam się tak samotna i bezradna jak parę lat temu. Cisza była moja przeszłością, moim najgorszym wspomnieniem i największym wrogiem, dlatego od kilku lat muzyka była nieodłącznym elementem mojego życia. Muzyka, której teraz tak bardzo brakowało.
Westchnęłam nieco głośniej niż normalnie, by dać Stylesowi znak, że wszechogarniająca cisza jest zbyt przytłaczająca i niezręczna. Zerknęłam dyskretnie na Harry'ego, który uparcie wpatrywał się w przednią szybę pojazdu. Nie byłam zadowolona z efektu swoich działań, więc ponowiłam swój czyn.
- Rozumiem – powiedział sucho. Jego prawa dłoń puściła kierownicę i przeniosła się nieco niżej, by włączyć radio.


- uhmmm - westchnęłam,  uśmiechając się delikatnie. Odchyliłam głowę, opierając ją na brzegu fotela pasażera, pozwalając miłemu odczuciu błogości opanowywać moje ciało.
Pytający wzrok Stylesa spoczął na moment na mojej twarzy.
- Uwielbiam tę piosenkę. – wyjaśniłam rozmarzona.
- Smutna.. Tańczyłem do niej z moją siostrą - powiedział odwracając ode wzrok.
- Twoja siostra też tańczy? – zapytałam, prostując się i patrząc teraz bez najmniejszego oporu na kierowcę pojazdu. Ciekawość wzięła górę. Nic nie wiedziałam o moim trenerze, o jego życiu, rodzinie.. Może to dziwne, ale chciałam go poznać przynajmniej odrobinę. Może wtedy  wiedziałabym jak do niego podchodzić.
Harry pokiwał głową w potwierdzającym geście.
- Uzdolniona rodzina. – stwierdziłam, po czym opadłam na fotel.
- Nawet za bardzo..  – odrzekł. 
Mój  pytający wzrok spoczął na twarzy Harry’ego.
- Długo by opowiadać. -  dodał
- Mamy cza..
- Nie. – przerwał mi stanowczo. Jego oschły ton był wręcz przerażający. Moje wnętrzności ścisnęły się nieprzyjemnie, dając mi tym samym znak, że najlepszą rzeczą jaką mogę zrobić teraz, to przerwać moje dociekania i przestać się odzywać.. Chwilę temu myślałam, że jednak da się porozmawiać z tym człowiekiem, nawiązać jakąś nic porozumienia. Nic bardziej mylnego.
Harry nic nie mówił, tylko przełączył stacje. Czułam się dziwnie, jakbym wtargnęła w zbyt prywatne rejony życia Stylesa. Wychyliłam się lekko przez okno i wyciągnęłam ręce, a strumienie powietrza rozdzierane były moją dłonią. Kompletnie nie wiedziałam co robić.
***
- Jesteśmy. – powiedział Harry, zaciągając hamulec ręczny zaraz po zatrzymaniu samochodu przed moim domem - Myślicielko.
- Dziękuję – odpowiedziałam, spoglądając prosto w oczy mojego trenera.
Ciepły uśmiech, którym zostałam obdarowana totalnie mnie zaskoczył. Nie spodziewałam się, że Styles jest zdolny, do aż takiego wysilenia mięśni swojej twarzy. To było naprawdę miłe, więc odwzajemniłam uśmiech. Harry widząc to, krótko zaśmiał się gardłowym głosem, opuszczając głowę i spoglądając na swoje kolana.
- Jesteś niesamowita – powiedział, przeczesując dłonią burzę loków na swojej głowie – naprawdę – dodał z rozbawieniem, przenosząc wzrok na mnie.
Zmieszałam się słysząc te słowa. Co to miało oznaczać?
Te zielone oczy, które właśnie przeszywały mnie na wylot, miały w sobie coś dziwnego, skrywały jakąś tajemnicę, a ja tak bardzo chciałam ją odkryć, mimo tego, że ich właściciel, był najbardziej denerwującą osobą na świecie.
- Idź już – powiedział nagle, odrywając ode mnie wzrok, a ja dopiero teraz zorientowałam się, że byłam wpatrzona w niego jak dziecko zaciekawione jakimś nowym obiektem, próbujące rozszyfrować jego tajemnicę. Chrząknęłam nerwowo i pospiesznie wyszłam z samochodu.
- Dziękuję – powiedziałam, gdy stałam już na chodniku, po czym zatrzasnęłam drzwi.
-  Hej, jeszcze jedno! - krzyknął, kiedy już zamierzałam się oddalić - zapisałem Ci mój numer.  Tak na wszelki wypadek.
Uśmiech,  którym obdarował mnie sekundę przed tym,  jak z piskiem opon odjechał spod mojego domu,  był bezcenny. Przez moment nawet miałam wrażenie, ze scena, która przed chwila się rozegrała,  była żywcem wyjęta z jakiegoś filmu akcji. Dziwne uczucie.
Zmarszczyłam brwi jednocześnie zamykając oczy. W tej chwili kompletnie nie rozumiałam co się dzieje. Myśli, jak mrówki biegały wewnątrz mojej głowy. Ten gość był jakiś inny, jakby mieszkały w nim dwie osoby, które na zmianę przejmują kontrole nad jego ciałem i umysłem..
Wzięłam głęboki oddech,  jakbym chciała powiedzieć coś, mimo tego,  ze stałam całkowicie sama na chodniku przed moim domem. Zatrzymałam oddech na dwie sekundy, po czym gwałtownie wypuściłam powietrze ze swoich płuc. Machnęłam ręką w rezygnującym geście. Obracając się o 180* w stronę domu, czułam, jakby cały wszechświat wirował wokół mnie.
W tym momencie, telefon który miałam w kieszeni zawibrował. Wyciągnęłam go, by zobaczyć kto śmie zakłócać mój spokój, który odzyskałam 30 sekund temu, w ten letni wieczór.


TOM : Nat, błagam Cię, musisz mnie uratować.



____________________________________________________

JEST ! 
nareszcie udało mi się skończyć rozdział.
Bardzo przepraszam, że tak długo zeszło i że nie jest on najlepszy..
ale obiecuje, że następny będzie znacznie ciekawszy i akcja zacznie się rozwijać
postaram się go dodać w najbliższym tygodniu :)

JEŚLI CZYTASZ  ZOSTAW CHOĆ JEDEN, MALUTKI KOMENTARZ
TO WIELE DLA MNIE ZNACZY.

kocham Was 

/@underharreh


środa, 4 grudnia 2013

#rozdział 2.


 -Nadal nie rozumiem, dlaczego Tom wyznaczył akurat mnie - powiedziałam do Alex, która właśnie zwisała głową w dół z mojego łóżka - Przecież Justine, Kate, Pauline.. One są milion razy lepsze ode mnie..
W odpowiedzi na moje słowa usłyszałam tylko stłumiony gardłowy śmiech, który nie był niczym innym, jak zwykłym wyrazem szyderstwa z mojego zdania.
- No a  nie?! - zapytałam pobudzona, opierając swoje ręce na brzegach fotela i lekko podnosząc swoje ciało w górę, by sekundę później znów opaść na siedzenie.
Alex otworzyła swoje wielkie, niebieskie oczy i popatrzyła na mnie wzrokiem pełnym pożałowania i współczucia, po czym przedrzeźniająco przewróciła oczami, naśladując mój nawyk, który od samych początków naszej przyjaźni był moim odpowiednikiem na jej szyderczy uśmieszek.
 Dziewczyna oparła swoje dłonie na podłodze, z lekkością uniosła nogi oraz tułów, przez co stanęła na rękach, po czym zgrabnie opuściła się na podłogę. Dziewczyna prócz tego, że tańczyła dwa lata dłużej ode mnie, od dziecka chodziła na gimnastykę artystyczną. Kiedyś próbowała nauczyć mnie paru dość skomplikowanych figur, ale niestety skończyło się na zwichniętej kostce i kilku siniakach..
- One są lepsze tylko w szybszym zapamiętywaniu układów - powiedziała Alex - Żadna z nich nie umie się ruszać tak jak Ty.
- Ha, jasne - odparłam, uporczywie starając się powstrzymać uśmiech, by zachować powagę.
- No tak. Tańczę z nimi o wiele dłużej, uwierz, widać różnicę.
- Przestań, dobra? - wtrąciłam momentalnie, gdy dziewczyna ledwo dokończyła swoje zdanie.
- Co? - zapytała Alex, marszcząc brwi - Co mam przestać? Mówić prawdę?
- Przestań wmawiać mi, że jestem najlepsza. Bo to nie ja jestem liderką, tylko Jus - odparłam, pochylając się w przód, opierając jednocześnie łokcie na swoich kolanach - Nie czuję się gotowa na takie wyzwanie.
- Sranie, kurde - odpowiedziała oburzona - Kobieto, jedziesz do Nowego Jorku! Będziesz występować na Broadway'u! BROADWAY'U! Wiesz ile osób oddałoby dosłownie wszystko, żeby być na Twoim miejscu?!
Poczułam niemiłe ukłucie w klatce piersiowej. Było mi głupio, bo Alex miała racje.. Tym bardziej, że ona sama już od dawna walczyła o możliwość pokazania się przed szerszą publicznością, a ja jestem niezadowolona i narzekam, kiedy dostaję największą szanse od losu.
- Jeszcze nie jestem pewne czy pojadę.. – mruknęłam ponuro – nie mam odpowiedniej kondycji i nie umiem zapamiętać układu tak szybko, jak trzeba..
Alex wstała z podłogi, podeszła do mnie, po czym kucnęła przed fotelem na którym siedziałam.
- Po to właśnie jest ten Styles, żeby cię podszkolić. Żebyś faktycznie była najlepsza.
-On będzie chciał mnie zabić na tych zajęciach, a nie sprawić, żebym była lepsza – odparłam, prychając udawanym śmiechem – serio..
Alex chyba pierwszy raz od  niepamiętnych czasów zaśmiała się krótko swoim pełnym, naturalnym śmiechem. Odepchnęła się  rękoma od fotela i wykonując pół piruetu w przysiadzie, z gracją stanęła na równe nogi.  W tym momencie właśnie zaczęłam jeszcze bardziej wątpić w jej słowa, jakobym to właśnie ja ruszała się najlepiej spośród naszej grupy tanecznej.
- Ahh, ten perfekcyjny Harry.. – westchnęła spoglądając na swój telefon, który kilka sekund wcześniej odłączyła od ładowarki – Cudnie się prezentuje jako moja tapeta.
Moje brwi momentalnie uniosły się w górę, dzięki czemu na moim czole utworzyły się trzy niewielkie zmarszczki, a oczy przybrały nienaturalnie wielkie rozmiary. Dziewczyna, widząc moje zdziwienie,  spuściła głowę i zaśmiała się nerwowo.
-Nieważne – powiedziała odkładając telefon na biurko, wcześniej go blokując – Kiedy masz pierwsze zajęcia?
Opadłam bezwładnie na oparcie fotela.
- Ugh.. Za dwie godziny..

*******

  Szłam po schodach najwolniej jak tylko mogłam. Pierwszy raz w życiu nie chciałam uczestniczyć w zajęciach. Myśl o tyranie, który miał przygotowywać mnie do najważniejszego w moim życiu, światowego występu, zniechęcała mnie całkowicie do wszystkiego.. Wewnętrznie czułam, że Styles udowodni mi, i to niejednokrotnie, że całe 7 lat nauki tańca nie przyniosło żadnych pozytywnych rezultatów i nadal potrafię tyle co dziesięcioletnie dziecko.. W zasadzie nawet nie wiedziałam dlaczego miałam tak negatywne zdanie, jeśli chodzi o jego osobę. Może to dlatego, że po prostu go nie znałam osobiście. Może tak naprawdę jest miły? Może potrafi się uśmiechać?
Stanęłam przed drzwiami do Studia, na których przymocowany był ogromny, czarno-biały plakat reklamujący nasz klub taneczny, oraz promujący Stylesa jako najlepszego trenera tańca w całej Anglii.
Cicho przełknęłam ślinę i westchnęłam  nerwowo. Wyciągnęłam dłoń i położyłam ją na klamce. Czułam jak moje serce podchodzi mi do gardła, przyśpieszając jednocześnie swoją akcję do maksimum. Towarzyszyło mi uczucie, jakbym właśnie teraz wchodziła na mediolańską scenę.. To dość głupie..
Drzwi momentalnie się otworzyły. Pisnęłam cicho odskakując kilka centymetrów w tył, prawie tracąc równowagę. Poczułam na sobie zaskoczony, lekko zdezorientowany wzrok Stylesa.
- Spokojnie.. – powiedział, przejeżdżając dłonią po twarzy – Wejdź, przebierz się – dodał i pospiesznie zbiegł schodami.
Byłam trochę zdezorientowana sytuacją, która przed chwilą miała miejsce. Bez słowa weszłam do Sali i skierowałam się w stronę szatni. Odłożyłam plecak na podłogę, po czym wyciągnęłam z niego strój. Zsunęłam z siebie obcisłe, błękitne rurki by szybko zastąpić je ukochanymi, szarymi dresami, a czarną bokserkę zamieniłam na białą. Wsunęłam stopy w swoje ukochane Nike, oczywiście nie zawiązując ich, i wyszłam zza parawanu.
Sala była całkowicie pusta. Przez te kilka chwil, aż do powrotu Harry’ego, gdziekolwiek teraz był, należała tylko i wyłącznie do mnie. Naprawdę uwielbiałam to miejsce. Wszystko –  pomarańczowy kolor pomieszczenia, ogromne lustra na trzech ścianach, wielkie okna połączone z drzwiami wyjściowymi na balkon, idealnie gładki parkiet, zapach powietrza – sprawiało, że czułam się tu nawet lepiej niż w domu. O wiele lepiej. Tylko tutaj mogłam być prawdziwą sobą, bez zbędnego udawania. Tylko tutaj czułam się prawdziwie wolna. Raj na ziemi.
Stanęłam na środku Sali. Moja sylwetka odbijała się w każdym z sześciu ogromnych luster. Uśmiechnęłam się sama do siebie, siadając po turecku na parkiecie. Oparłam dłonie na podłodze, odchyliłam głowę w tył, zamknęłam oczy i mocno wciągnęłam powietrze.
-Parkiet jest do tańczenia – usłyszałam nagle, przez co momentalnie moje powieki rozdzieliły się. Odruchowo wyprostowałam się, jednak nadal pozostając na podłodze.
- Ewentualnie do ćwiczenia. Ale nie do siedzenia i obijania się. Od tego masz podłogę w domu. – dodał, stając przy biurku w lewym rogu sali, tyłem do mnie.
-Um.. przepraszam, panie Styles. – powiedziałam, chcąc zachować się kulturalnie względem siedem lat starszego mężczyzny, jednocześnie niezdarnie podnosząc się z podłogi..
Harry, obrócił się twarzą w moją stronę. Jego idealnie wyrzeźbiony tors był maksymalnie opięty przez czarną bokserkę, luźne dresy były opuszczone nisko na biodra, a jego włosy zawiązane niebiesko-czerwoną bandanką.  Wyglądał.. idealnie. Idealnie oryginalnie. Teraz chyba zrozumiałam Alex. Oficjalnie uznałam, że uwielbiam jego wygląd, dosłownie w każdym wydaniu.
- Nie jestem pan, tylko Harry – powiedział, wyjątkowo sarkastycznie podkreślając trzecie słowo – Zrozumiałaś?
-Um.. Tak, Harry. – odpowiedziałam niepewnie, unosząc jedną brew w górę.
Chłopak, patrząc na mnie, lekko przechylił głowę w prawą stronę i zmarszczył brwi, jednocześnie zagryzając górną wargę.
- Co jest?  - zapytał – Boisz się mnie?
Zmieszałam się.
- Nie. Wcale się nie boję. – odpowiedziałam, starając się, by mój głos nie zadrżał - Tylko.. Dziwnie mi mówić do, hm, Ciebie, po imieniu.
Harry, spoglądając najpierw w okno a później na mnie, zaśmiał się krótko, ukazując rząd swoich równych, białych zębów. W jego policzkach utworzyły się dwa wyraziste dołeczki. Widok ten był dość zaskakujący dla mnie, bo szczerze nigdy w życiu, nawet w najśmielszych oczekiwaniach  nie spodziewałam się, że Styles potrafi wyglądać AŻ tak.. przyjaźnie.
Chłopak podszedł do mnie i wyciągnął swoją prawą rękę.
- Jestem Harry – powiedział, spoglądając mi w oczy i po raz kolejny dziwnie przyjaźnie się uśmiechając. Zieleń jego oczu była niezwykła, taka ciepła i spokojna..
- Nat. – odpowiedziałam, podając mu swoją dłoń. Miał wyjątkowo gładką, miękką i miłą w dotyku skórę.
-Teraz lepiej? – zapytał uwalniając moją rękę z uścisku.
- Uh, powiedzmy. – odpowiedziałam, delikatnie się uśmiechając.
Chłopak odwzajemnił mój uśmiech dosłownie na ułamek sekundy, po czym momentalnie spoważniał i udał się w stronę głośników, by podpiąć do nich telefon, w celu włączenia muzyki odpowiedniej do dzisiejszych zajęć.
- Będzie ciężko? – zapytałam niepewnie i zagryzłam wargi. Nie wiem dlaczego, ale bałam się trochę jego reakcji.
- Ciężko? – zapytał ironicznie, nadal stojąc do mnie plecami – Ha, będzie kurewsko ciężko. Masz być mistrzem. Rozumiesz?
- No właśnie.. N-nie.. – odpowiedziałam. Naprawdę nie rozumiałam, dlaczego akurat mnie wybrali, dlaczego akurat ja dostałam tak ogromną szansę.
- To nic – zaśmiał się ochryple – Masz cały rok, żeby to zrozumieć.


____________________________________

Przepraszam za opóźnienie.
Mam nadzieję, że będzie wam się podobało :) xx

CZYTASZ ? - SKOMENTUJ !


@underharreh


środa, 27 listopada 2013

#rozdział 1.

   Westchnęłam z głębokim smutkiem, gdy przeczytałam jadłospis na kolejny dzień. 20 dag pieczonego pstrąga i sałatka w ramach obiadu jakoś nie wzbudzały we mnie zbytniego entuzjazmu. Byłam zmęczona dietą ułożoną specjalnie dla mnie przez najlepszego londyńskiego dietetyka. Nie, nie byłam gruba, 56 kg przy 168 cm wzrostu wydawało się być wagą wręcz idealną, ale robienie kariery jako tancerka łączyło się z wieloma wyrzeczeniami i poświęceniami.  Mój trener – Tom Berg, oczywiście dla dobra ogółu wymagał ode mnie zrzucenia przynajmniej 2 kg, tak więc nie miałam wyjścia. Pocieszał mnie jedynie fakt, iż owa ‘dieta cud’ miała być przestrzegana przeze mnie jeszcze zaledwie przez miesiąc. Później będę mogła wrócić do swoich ukochanych słodyczy. I nawet nie miałam zamiaru przejmować się jakimś durnym efektem jojo.
Wzięłam opakowanie z zamrożoną rybą do rąk
-Nie przeżyję tego miesiąca – westchnęłam sama do siebie, przerzucając pstrąga w dłoniach.
-PRZEŻYJESZ!
-JEZUS MARIA! – krzyknęłam przerażona, gdy usłyszałam głos, jednocześnie upuszczając  opakowanie na podłogę. Byłam płochliwą osobą, ale Alex, która po raz kolejny nie wiadomo jakim cudem dostała się do mojego domu przez zamknięte drzwi, powinna przestać wykorzystywać moją słabą stronę, by mieć powód do śmiechu.
-Przysięgam, że jak jeszcze raz mnie wystraszysz, to dostaniesz tą rybą w twarz! – ostrzegłam przyjaciółkę, schylając się po opakowanie – Nie żartuję.
-Jasne, jasne – odparła Alex, po czym oderwała się od ściany, o którą opierała się plecami. Podeszła do mnie z szyderczym uśmieszkiem malującym się na jej twarzy. Często  miałam wrażenie, że nie potrafi  uśmiechać się w inny sposób. A już z pewnością nie do mnie.
Poczułam jak jej wiecznie zimne dłonie przywierają do moich policzków i sciskając je sprawiły, że moje usta mimowolnie ułożyły się w dzióbek.
-Nie denerwuj się tyle Nat – dodała uwalniając moją twarz z jej morderczego uścisku – Idziesz dzisiaj na trening, prawda?
- No tak – odpowiedziałam – Tom chyba by mnie zabił, gdybym nie przyszła. A co?
- No wiesz, po prostu zastanawiam się, dlaczego nie jesteś jeszcze gotowa..
Jej wypowiedź po raz kolejny połączona była z szyderczym uśmiechem. Ale pierwszy raz w życiu nawet nie pomyślałam, żeby ją za to walnąć. Popatrzyłam z przerażeniem na dziewczynę, czując jak moje ciało oblewa fala gorąca.
- Cholera jasna.
Obiad po raz kolejny wylądował na podłodze. Z prędkością światła pobiegłam na  pierwsze piętro, by z hukiem wpaść do łazienki, nie zapominając oczywiście o kilkukrotnym potknięciu się o własne nogi.
Podczas swojej 10-sekundowej podróży usłyszałam kilkanaście niezrozumiałych słów wypowiedzianych przez moją przyjaciółkę, zagłuszonych tupotem moich stóp. Nie miałam nawet czasu, żeby poprosić ją o ponowienie  swojej wypowiedzi. Miałm tylko nadzieje, że to co powiedziała, oznaczało, że przyjechała pod mój dom samochodem, pomimo tego, iż prawo jazdy miała zaledwie od 2 miesięcy i  niesamowicie bała się siadać za kierownicą.  I tak ogromnym sukcesem było przekonanie dwa lata starszej, dziewiętnastoletniej dziewczyny do zdania prawa jazdy.
   Złapałam szczotkę i energicznym ruchem przeczesałam swoje długie, ciemne włosy.  Makijaż oczu, bo nie używałam żadnych kosmetyków, poza tuszem i czarnym cieniem do powiek,  zrobiłam już wcześniej, za co dziękowałam w duchu sama sobie.  W sekundzie przeniosłam się z łazienki do pokoju. Chwyciłam plecak z nadrukowaną nazwą mojego klubu tanecznego ‘Street Elite’ , wrzuciłam do środka ukochane szare dresy i czarną bokserkę.  Zarzuciłam bagaż na prawe ramię i zbiegłam szybko na dół do swojej przyjaciółki.
- Dziękuj Bogu, że mnie masz – powiedziała – Jedziemy autem.
Poczułam niesamowitą ulgę ogarniającą moje ciało.
- Dzięki Bogu! – odparłam, wsuwając na stopy swoje ukochane białe Air Force’y ,  po czym ruszyłam w stronę wyjścia.

***

   Wyskoczyłyśmy z samochodu jak poparzone. Fakt, byłyśmy spóźnione już jakieś 7 minut, ale i tak byłam niesamowicie zadowolona, bo Alex pierwszy raz w karierze zawodowego kierowcy jechała szybciej niż 40 km/h.
Pokonałyśmy drzwi frontowe, po czym przebiegłyśmy krętymi schodami na pierwsze piętro budynku, w którym mieściło się nasze studio tańca. Nie było ono duże,  przypominało raczej średniej wielkości pomarańczowy prostokąt, w którego wnętrzu, jak na sale taneczną przystało, znajdowało się kilka ogromnych luster. Dodatkowo  dwa miękkie fotele w prawym rogu pomieszczenia sprawiały, że  był to moje ulubione miejsce na całej ziemi.
- Przepraszam Tom, ale kompletn… - przerwałam tłumaczenie po tym, jak wpadłam do studia, ówcześnie z impetem otwierając drzwi. W środku byli już wszyscy, nie licząc mojego trenera, co kompletnie mnie zdezorientowało, ponieważ tylko on posiadał klucze do Sali. Zamiast niego zobaczyłam siedzącego na jednym z moich ukochanych foteli, trzymającego telefon w ręku,  dobrze zbudowanego mężczyznę. Miał na sobie szerokie czarne dresy i obcisłą bokserkę, dzięki czemu mogłam zauważyć kilkanaście tatuaży na jego ciele. Najbardziej charakterystyczny był statek na lewym ramieniu, a także prześwitujące przez koszulkę dwa ptaki  nieco poniżej obojczyków i ogromny motyl na środku brzucha. Spod zielonej czapki wystawało kilka kręconych kosmyków ciemnych włosów. Tylko jeden człowiek na świecie zdecydowałby się na tak zdumiewające połączenie wszystkich elementów, tworząc swój własny, oryginalny styl. Wiedziałam kim on jest. Ale kompletnie nie rozumiałam, co Harry Styles – najlepszy trener tańca w całej Anglii robi w naszym studio.  Jakim cu.. Co?!
Potrząsnęłam głową i mrugnęłam kilkukrotnie powiekami, by przywrócić moim oczom normalne rozmiary, bo przez ostatnie 5 sekund  były wielkości piłeczek ping-pongowych.
- G.. gdzie jest Tom? – zapytałam,  unosząc brwi.  Alex nadal stała bez słowa, gapiąc się na nową osobę w naszej grupie.
- Cieszę się, że byłyście łaskawe w końcu przyjść. – odparł brunet – Następnym razem nie będę czekał, tylko zacznę bez was – dodał wstając z fotela, by udać się na drugi koniec Sali w celu podłączenia swojego telefonu do głośników – I trening wam przepadnie. Zrozumiałyście?
Przyznam, ze trochę przeraził mnie jego niesamowicie stanowczy ton. Bez słowa ruszyłam w stronę szatni, czyli dość dużych rozmiarów parawanu, ciągnąc za sobą przyjaciółkę, która dopiero pod wpływem mojego dotyku otrząsnęła się z transu.
- Co on tutaj robi? – zapytałam szeptem, w którym niewątpliwie dało się wyczuć niepokój.
- Jezu Nat, jaki on jest hooot!
Przyznam, że nie takiej odpowiedzi oczekiwałam, no ale w sumie czego innego mogłam się spodziewać po Alex.. Zawsze to samo.
Nie odpowiedziałam nic, tylko przewróciłam oczami. W sumie bardzo często to robiłam. Mogłam nazwać to moim „nadzwyczajnym talentem”.  Przebrałam się w swój strój taneczny najszybciej jak tylko mogłam i wyszłam zza parawanu.
Harry stał w odległości kilku kroków, wyszukując odpowiednich piosenek na dzisiejszy trening. Stał do mnie tyłem, co pozwoliło mi przez następne kilkanaście sekund  studiować jego perfekcyjnie wyrzeźbione ciało.  Nie jeden raz oglądałam jego występy w telewizji czy internecie i przyznam, że robiły na mnie ogromne wrażenie, ale oglądanie pracy jego mięśni, nawet podczas zwykłego oddychania połączonego z delikatnym bujaniem się w rytm puszczanej muzyki, sprawiały, że jeszcze bardziej go podziwiałam. Nie mogłam nazwać go swoim idolem, ale niewątpliwie był kimś, komu zawsze chciałam dorównać. Pomimo tego, że był facetem.
  Kult podziwu przerwała mi Alex, która szturchnęła mnie w ramię, kiedy wyszła z szatni, dając mi tym samym do zrozumienia, żebym lepiej znalazła sobie miejsce na Sali. Posłusznie poszłam w jej ślady, stając na jedynym wolnym kawałku parkietu. Czyli na środku. Wszyscy zawsze unikali tego miejsca, w zasadzie nawet bez poważniejszego powodu. Ja również nie pałałam do niego większą sympatią , no ale cóż, teraz już  nie miałam wyboru.
-Tom poprosił mnie, żebym popracował nad waszą kondycją – powiedział Styles stając centralnie naprzeciwko mnie. Tak, to właśnie sprawiło, że jeszcze bardziej zmniejszyła się moja sympatia do miejsca, na którym aktualnie się znajdowałam. – Będę waszym trenerem przez cały ten rok. W każdy wtorek. Radzę się nie spóźniać. – dodał patrząc na mnie znacząco, podkreślając jednocześnie ostatnie dwa słowa swojej wypowiedzi.
Poczułam lekki ścisk w żołądku.. Gdyby na jego twarzy pojawił się choćby cień uśmiechu, mogłabym uznać, że może być w miarę miłym człowiekiem. Jednak jego mimika ukazywała jedynie skrajną powagę i stanowczość. To dość dziwne, jak na 24-letniego chłopaka.
Zwężyłam usta, które w efekcie utworzyły cienką linię i spojrzałam na w dół na swoje stopy, byleby tylko uniknąć wzroku mojego nowego trenera.  Nogi automatycznie wykonały jeden z ruchów tanecznych, gdzie czubki palców były skierowane do wewnątrz, a ciężar ciała spoczywał na na palcach lewej nogi i  prawej pięcie.
- Nie rób tak – usłyszałam ochrypły głos – bo robisz to źle.
Temperatura mojego ciała momentalnie podniosła się chyba o kilka stopni. Wyprostowałam się więc, stając równiutko na stopach i zaprzestałam jakichkolwiek ruchów. Nie bałam się Harry’ego, ale wolałam nie podpaść mu już pierwszego dnia.
Na moich ustach zagościł więc delikatny, lecz wymuszony uśmiech. Moje oczy spotkały się ze wzrokiem trenera.
- Nie wiem czy na twoim miejscu bym się tak cieszył. – powiedział – Z Tobą akurat będę miał treningi 2 razy w tygodniu. Podziękuj Tomowi.
W odpowiedzi na jego słowa, połączone z szyderczym uśmiechem , który najwidoczniej był specjalnością nie tylko Alex, trener otrzymał tylko moje zdezorientowane, przerażone spojrzenie. Próba dowiedzenia się dlaczego to właśnie ja  miałam być tym szczęśliwcem, została zaniechana przez nagłą, głośną muzykę.
One Republic – If i lose myself
-NA PODŁOGE! BRZUSZKI! – usłyszałam rozkazujący krzyk Stylesa.

 Już teraz wiedziałam, że to będzie najdziwniejszy rok mojego życia.. 



________________________________




Historia jest w pewnym procencie kawałkiem mojego życia.
Mam nadzieję, że wam się spodoba. :) xx

Czytasz ? SKOMENTUJ !

tt - @underharreh

wtorek, 26 listopada 2013

PROLOG



Pasja i miłość.
Radość i smutek.
Uśmiech i łzy.
Ból i szczęście.
17 letnia dziewczyna marząca o karierze tancerki i najlepszy trener tańca w całej Anglii.
Czy ich spotkanie przyniesie dobre skutki?
Jak daleko zajdą razem?
Co osiągną będąc osobno?
Jakie tajemnice w sobie skrywają?
Czy ich znajomość będzie przekleństwem, czy błogosławieństwem, zarówno w karierze jak i w życiu prywatnym?

Nat Willson.
Harry Styles.

MOVE
-poznaj ich roztańczoną historię