- ŹLE! – krzyknął Harry – źle, źle, źle, źle, źle, źle, źle!
Przestań!
Opuściłam ręce i złączyłam nogi, stając wyprostowana przed
lustrem. Poziom mojego zdenerwowania z każdym słowem Stylesa podnosił się, sprawiając tym samym, że miałam ochotę wyjść z sali.
-Co znów robię źle? – zapytałam z irytacją w głosie – Już ponad godzinę
ćwiczymy ten piruet..
- Jak się nie przykłada to tak jest – mruknął trener, stając
za mną i kładąc swoje dłonie na moich ramionach. Po raz kolejny poczułam jak z
niewielką siłą, lecz mimo wszystko mocniej niż ostatnim razem, chłopak
naciskana moje barki, zmuszając tym samym moje kolana do zgięcia się.
-Trzymaj równowagę. – zażądał – Teraz prawa ręka w przód,
lewa w bok – dodał, cały czas napierając na moje ramiona, żebym tylko nie
wyprostowała nóg.
W odpowiedzi na dobrze wykonane polecenie otrzymałam
mruknięcie przepełnione swego rodzaju zadowoleniem.
- Teraz prawa noga w bok – oznajmił, a ja zrobiłam dokładnie to, co kazał. Po raz setny.
Nagle poczułam jak jego ręce uwalniają moje ramiona z
asekuracyjnego uścisku. Za wszelką cenę starałam się ani odrobinę nie zmienić
pozycji, bo wiedziałam, że groziło to kolejnym napadem furii Stylesa.
Duma rozpierała mnie, gdy nareszcie usłyszałam pochwałę od
Harry’ego - stałam w pozycji idealnej, niezbędnej i koniecznej do wykonania
„nieskazitelnego piruetu”, który miał być podstawowym elementem mojego występu
na światowym pokazie tanecznych talentów.
Harry krążył wokół mnie, uważnie sprawdzając pozycję każdej
z kończyn. Z całych sił starałam się nie przywiązywać większej wagi do wyidealizowanej sylwetki przemieszczającej się
dookoła mnie, próbując patrzeć tylko i
wyłącznie na własne odbicie w lustrze, ale niezrozumiałe pragnienie
przestudiowania każdej części sylwetki trenera było silniejsze. W ogóle nie
wiem, czy ktokolwiek byłby w stanie się oprzeć tej chęci..
Harry stanął centralnie naprzeciwko mnie, w odległości mniej
więcej metra, zaplatając ręce na piersi i skanując kilkukrotnie wzrokiem moje
ciało z góry do dołu. W końcu zatrzymał się na moich nogach.
-Ugnij lewe kolano. – powiedział oschle – Prawa noga w górę,
złącz prawą stopę z lewym kolanem. Dłonie równolegle na piersi.
-Ta da? – zapytałam, wykonując polecenie, jednocześnie
sztucznie się uśmiechając i unosząc brwi w górę.
Harry nic nie odpowiedział, tylko spojrzał na mnie z
zażenowaniem, po czym znów zawiesił wzrok na moich nogach.
-Koniec na dziś. Idź się przebrać – powiedział, przeczesując
dłonią włosy.
-A.. Ale to już? – zapytałam zdziwiona, przywracając swojej
sylwetce normalną postawę.
Styles prychnął, nieudolnie udając śmiech i spojrzał na mnie
wzrokiem pełnym zdzwienia i pożałowania jednocześnie.
- Jeszcze ci mało? Dopiero narzekałaś, że już nie możesz –
powiedział – Z resztą.. i tak do niczego się nie nadajesz – dodał
bezceremonialnie, odwracając się do mnie plecami, tak, że moją zaszokowaną
twarz mógł zobaczyć tylko w lustrze.
Nie potrafię opisać uczucia, które zawładnęło mną, kiedy
usłyszałam te słowa. Co prawda wiedziałam, że Harry będzie się starał zniszczyć
moją psychikę i udowodnić mi, że nie jestem warta niczego. Byłam przygotowana
przez wszystkich moich znajomych, z tomem włącznie, na te psychiczne męczarnie,
ale teraz poczucie mojej własnej wartości było poniżej zera. Co innego jak
słyszysz coś od osób trzecich, a co innego jak sam tego doświadczysz, prawda?
Stałam z lekko rozchylonymi ustami, wpatrując się tępo w
profil Harry’ego, wykonującego przed lustrem wszystkie podstawowe pozycje rąk.
- Ekhm – usłyszałam chrząknięcie Stylesa, któremu
najwidoczniej przeszkadzała moja obecność. Zdezorientowana, zdenerwowana i
smutna jednocześnie, szybko poruszyłam głową i zamrugałam powiekami, żeby
otrząsnąć się ze swego rodzaju osłupienia. Bez słowa ruszyłam w stronę
szatni, pozostawiając Stylesa w
towarzystwie kilku jego odbić lustrzanych. Wedle życzenia.
Z każdym kolejnym krokiem czułam jak spośród wszystkich
emocji, jedynie złość przejmuje kontrole nad moim umysłem i ciałem.
Tyle razy słyszałam, ze należy być pewnym siebie, trwać przy swoim, nie dać się
złamać, nie pozwolić nikomu niszczyć
siebie i swoich marzeń. A Harry? Harry
bez wątpienia, nie wiadomo dlaczego chciał mnie złamać. Durna taktyka równie
durnego trenera.
Chwyciłam swoja torbę i nawet nie zmieniając stroju, lecz
jedynie wrzucając swoje codzienne ciuchy w których przyszłam na zajęcia,
wyszłam zza parawanu i szybkim krokiem
ruszyłam w stronę drzwi.
- Ej, młoda - usłyszałam, ale nawet katem oka nie spojrzałam
na osobę która wypowiedziała te słowa. Z impetem otworzyłam drzwi, które po
chwili równie niedelikatnie zamknęłam, gdy znalazłam się już poza studiem.
To było chore. Chore z jego strony. Nie wiem jaka taktykę
obierał Harry podczas trenowania swoich uczniów, ale była ona jedną z
najwredniejszych, jakie tylko można było sobie wyobrazić.
„DO NICZEGO SIE NIE
NADAJESZ” - te słowa jak echo
odbijały się we wnętrzu mojej głowy. Tyle lat walczyłam o to by być silną, o
to, żeby poradzić sobie ze wszystkim, co nie pozwalało mi normalnie żyć.. Harry chyba nawet nie zdawał sobie sprawy,
jak bardzo jedno jego nieprzemyślane zdanie, może podburzyć czyjąś osobowość, a
w szczególności moją, którą tak ciężko budowałam przez 4 ostatnie lata..
Odruchowo złapałam się za przedramię. Przejechałam
delikatnie dłonią po jego wewnętrznej stronie.
Ha, to śmieszne, że nikt nigdy nie pytał, dlaczego nosiłam
aż tyle czarnych rzemyków na lewej ręce..
Początkowo myślałam, ze zajęcia będą nie tylko treningiem
fizycznym, ale i psychicznym, by jeszcze bardziej się wzmocnić.. I tak, tak
właśnie będzie. Ale nie dam się złamać,
będę silna.
Zbiegłam po schodach najszybciej jak tylko mogłam,
przeskakując co chwile kilka stopni łapiąc się
przy tym ręką barierki, by po kilku sekundach znaleźć się przed
budynkiem, w którym mieściło się nasze Studio. Na zewnątrz było jeszcze jasno,
mimo tego ze było już koło godziny 21.00. Padał deszcz. A właściwie mżawka,
która delikatnie zmniejszała podniesiona o 2 stopnie, jak zawsze po treningu,
temperaturę mojego ciała. Emocje chyba tez złagodziła, bo nie czułam się już
tak bardzo dotknięta słowami mojego nieszczęsnego trenera.
Nie chcąc pozwolić powrócić wspomnieniom, oraz starając się
zagłuszyć głos Stylesa w głowie, sięgnęłam do torby i z malej bocznej kieszeni
wyciągnęłam mp4, czyli "magiczny sprzęt do urzeczywistniania marzeń"
- jak nazywała to Alex.
Byłam w trakcie zakładania słuchawki na drugie ucho, gdy na
ulicy obok której szlam przynależącym do niej chodnikiem, pojawił się czarny
mercedes z przyciemnianymi oknami. Kierowca zwolnił tempo dopasowując je do szybkości
mojego chodu. Szyba po stronie kierowcy opuściła się, a ja zauważyłam znajoma
twarz.
- Dlaczego wyszłaś? - zapytał Harry - Nie powiedziałem, ze
masz to zrobić.
Moje brwi odruchowo powędrowały w górę, a usta wygięły się
w grymasie niezadowolenia, połączonym z zażenowanym uśmiechem. Negatywne emocje znów przejęły nade mną kontrolę. No proszę, czyli
szanowny pan Style chciał mnie traktować jako swoja podwładna. Zabawne.
- Ci, co się do niczego nie nadają tak robią. -powiedziałam idąc
wciąż przed siebie, nie zaszczycając Stylesa swoim wzrokiem, który uporczywie
utkwiony był w ekranie mp4.
- o Jezu, serio? - zapytał ze zrezygnowaniem w glosie, jednocześnie
przewracając oczami - serio?
Nic nie odpowiedziałam, tylko wykrzywiłam usta w przedrzeźniającym
grymasie.
- Wsiadaj do samochodu, podwiozę Cię - oznajmił. To nie była
nawet propozycja, tylko coś w rodzaju stwierdzenia, ze muszę to zrobić.
- Nie, dziękuję. - odparłam, wciąż nie odrywając wzroku od sprzętu
trzymanego w dłoniach.
- Pada deszcz. Przestań się zachowywać jak przedszkolak,
wsiadaj. - odpowiedział stanowczo.
- NIE. Dziękuję. - odparłam po raz kolejny, tym razem podkreślając
mocniej każde słowo , wypowiadane dwa razy głośniej.
Nie otrzymałam odpowiedzi. Nie ustna. Do moich uszu dobiegł dźwięk
naciskanego pedału gazu. Harry przyspieszył, miał zamiar odjechać.. Tak myślałam. Ale nic bardziej mylnego. Nigdy
w życiu nie spodziewałabym się czegoś takiego. Chłopak, podjeżdżając parę metrów
w przód, momentalnie skręcił w moja stronę, wjeżdżając na chodnik i zagradzając
mi drogę. Krzyknęłam przerażona odskakując w tył, ledwo powstrzymując się przed
upadkiem.
Co to do cholery miało być?
- Wsiądziesz? - zapytał. Spokój z jakim zadał pytanie był przerażający.
- Jesteś kurwa nienormalny?! – krzyknęłam przerażona. Na
ogół nie przeklinałam, ale teraz, kiedy czułam, że właśnie śmierć minęła mnie o
włos, i gdy całe życie przeleciało mi przed oczami – musiałam.
- Tylko nie kurwa. Jestem twoim trenerem. – usłyszałam w odpowiedzi.
Zielone oczy Stylesa wpatrzone były w moje i pomimo dwumetrowej odległości dzielącej
nas, doskonale widziałam w nich złość zmieszaną z pragnieniem posłuszeństwa
mojej osoby względem Harry’ego.
- Nie jesteśmy na treningu. – odparłam, powstrzymując się od
krzyku.
- Właśnie, dlatego chce żebyś wsiadła do auta. – powiedział spokojnie,
lecz nadal z tą samą złością w oczach. Poczułam niemiłe ukłucie w brzuchu, jakby coś kazało mi złagodnieć i ulec Stylesowi..
Chciałam odpowiedzieć, ale szczerze nie mogłam znaleźć słów,
które oddałyby to co w tym momencie myślałam i czułam. Moja twarz chyba jeszcze
nigdy nie odzwierciedlała aż tylu emocji jednocześnie. Strach, przerażenie,
zdziwienie, gniew, irytację i Bóg sam
wie co jeszcze.. Co? Przed chwila mówił
ze jest moim trenerem i mam się zachowywać kulturalnie, teraz nagle mam wsiadać
do jego auta, którym o mało mnie nie rozjechał, bo nie jesteśmy na treningu..
Co?
-Czekam - powiedział Harry. Uniósł swoja głowę nieco w gorę,
tak samo jak i jeden kącik swoich pełnych ust - Wsiadasz?
- Nie? - rzuciłam, starając się aby mój głos brzmiał jak
najbardziej grubiańsko. Nie chciałam dać poznać po sobie, że w zasadzie się bo boję.. Ale widać mój trener nie zareagował w taki sposób, jak chciałam.
Wcale nie odjechał. Światła samochodu rozbłysnęły jaskrawym światłem, a silnik
wydał przerażający dźwięk, sprawiając tym samym, że zimny dreszcz przeszył moje ciało.
- Jezu dobra, dobra wsiadam - odpowiedziałam przerażona i
posłusznie wsiadłam do samochodu. Milczałam.
Niekoniecznie tylko dlatego, że byłam zła
i przerażona, ale i samo otoczenie, w którym
się znajdowałam, przyprawiało mnie o podły
humor. Czarne, smutne wnętrze samochodu,
wszechobecny zapach skory, i mój
trener.. Cudnie.
-Zapnij pasy - wręcz rozkazał Harry, nie spoglądając na mnie
nawet na ułamek sekundy.
Nie chciałam tego robić, byłam zła, ale jednak teraz musiałam
go posłuchać.
- Egerton Crescent - rzuciłam pospiesznie.
- O proszę, najdroższa dzielnica Londynu. – powiedział z
nieszczerym uznaniem - Już się robi. Artystko. – dodał ochrypłym głosem, po
czym ostro skręcił, wjeżdżając na ulice.
***
Harry nie odezwał się ani słowem, od momentu, kiedy zapięłam
pasy na miejscu pasażera. Nasza wspólna podróż trwała niespełna 10 minut, a ja miałam
wrażenie, jakby minęło co najmniej 10 godzin - najbardziej męczących,
przemilczanych godzin mojego życia. Nienawidziłam ciszy.. To było coś, co sprawiało,
ze czułam się tak samotna i bezradna jak parę lat temu. Cisza była moja przeszłością,
moim najgorszym wspomnieniem i największym wrogiem, dlatego od kilku lat muzyka
była nieodłącznym elementem mojego życia. Muzyka, której teraz tak bardzo brakowało.
Westchnęłam nieco głośniej niż normalnie, by dać Stylesowi
znak, że wszechogarniająca cisza jest zbyt przytłaczająca i niezręczna. Zerknęłam dyskretnie na Harry'ego, który
uparcie wpatrywał się w przednią szybę pojazdu. Nie byłam zadowolona z efektu
swoich działań, więc ponowiłam swój czyn.
- Rozumiem – powiedział sucho. Jego prawa dłoń puściła
kierownicę i przeniosła się nieco niżej, by włączyć radio.
- uhmmm - westchnęłam,
uśmiechając się delikatnie. Odchyliłam głowę, opierając ją na brzegu
fotela pasażera, pozwalając miłemu odczuciu błogości opanowywać moje ciało.
Pytający wzrok Stylesa spoczął na moment na mojej twarzy.
- Uwielbiam tę piosenkę. – wyjaśniłam rozmarzona.
- Smutna.. Tańczyłem do niej z moją siostrą - powiedział odwracając ode wzrok.
- Twoja siostra też tańczy? – zapytałam, prostując się i
patrząc teraz bez najmniejszego oporu na kierowcę pojazdu. Ciekawość wzięła górę. Nic nie wiedziałam o moim trenerze, o jego życiu, rodzinie.. Może to dziwne, ale chciałam go poznać przynajmniej odrobinę. Może wtedy wiedziałabym jak do niego podchodzić.
Harry pokiwał głową w potwierdzającym geście.
- Uzdolniona rodzina. – stwierdziłam, po czym opadłam na
fotel.
- Nawet za bardzo.. –
odrzekł.
Mój pytający wzrok
spoczął na twarzy Harry’ego.
- Długo by opowiadać. -
dodał
- Mamy cza..
- Nie. – przerwał mi stanowczo. Jego oschły ton był wręcz
przerażający. Moje wnętrzności ścisnęły się nieprzyjemnie, dając mi tym samym znak, że najlepszą rzeczą jaką mogę zrobić teraz, to przerwać moje dociekania i przestać się odzywać.. Chwilę temu myślałam, że jednak da
się porozmawiać z tym człowiekiem, nawiązać jakąś nic porozumienia. Nic
bardziej mylnego.
Harry nic nie mówił, tylko przełączył stacje. Czułam się dziwnie, jakbym wtargnęła w zbyt
prywatne rejony życia Stylesa. Wychyliłam się lekko przez okno i wyciągnęłam ręce,
a strumienie powietrza rozdzierane były moją dłonią. Kompletnie nie wiedziałam co robić.
***
- Jesteśmy. – powiedział Harry, zaciągając hamulec ręczny
zaraz po zatrzymaniu samochodu przed moim domem - Myślicielko.
- Dziękuję – odpowiedziałam, spoglądając prosto w oczy
mojego trenera.
Ciepły uśmiech, którym zostałam obdarowana totalnie mnie
zaskoczył. Nie spodziewałam się, że Styles jest zdolny, do aż takiego wysilenia
mięśni swojej twarzy. To było naprawdę miłe, więc odwzajemniłam uśmiech. Harry
widząc to, krótko zaśmiał się gardłowym głosem, opuszczając głowę i spoglądając
na swoje kolana.
- Jesteś niesamowita – powiedział, przeczesując dłonią burzę
loków na swojej głowie – naprawdę – dodał z rozbawieniem, przenosząc wzrok na
mnie.
Zmieszałam się słysząc te słowa. Co to miało oznaczać?
Te zielone oczy, które właśnie przeszywały mnie na wylot, miały w sobie coś dziwnego, skrywały jakąś tajemnicę, a ja tak bardzo chciałam ją odkryć, mimo tego, że ich właściciel, był najbardziej denerwującą osobą na świecie.
Te zielone oczy, które właśnie przeszywały mnie na wylot, miały w sobie coś dziwnego, skrywały jakąś tajemnicę, a ja tak bardzo chciałam ją odkryć, mimo tego, że ich właściciel, był najbardziej denerwującą osobą na świecie.
- Idź już – powiedział nagle, odrywając ode mnie wzrok, a ja
dopiero teraz zorientowałam się, że byłam wpatrzona w niego jak dziecko zaciekawione
jakimś nowym obiektem, próbujące rozszyfrować jego tajemnicę. Chrząknęłam
nerwowo i pospiesznie wyszłam z samochodu.
- Dziękuję – powiedziałam, gdy stałam już na chodniku, po
czym zatrzasnęłam drzwi.
- Hej, jeszcze jedno!
- krzyknął, kiedy już zamierzałam się oddalić - zapisałem Ci mój numer. Tak na wszelki wypadek.
Uśmiech, którym obdarował
mnie sekundę przed tym, jak z piskiem
opon odjechał spod mojego domu, był
bezcenny. Przez moment nawet miałam wrażenie, ze scena, która przed chwila się
rozegrała, była żywcem wyjęta z jakiegoś
filmu akcji. Dziwne uczucie.
Zmarszczyłam brwi jednocześnie zamykając oczy. W tej chwili
kompletnie nie rozumiałam co się dzieje. Myśli, jak mrówki biegały wewnątrz
mojej głowy. Ten gość był jakiś inny, jakby mieszkały w nim dwie osoby, które
na zmianę przejmują kontrole nad jego ciałem i umysłem..
Wzięłam głęboki oddech,
jakbym chciała powiedzieć coś, mimo tego, ze stałam całkowicie sama na chodniku przed
moim domem. Zatrzymałam oddech na dwie sekundy, po czym gwałtownie wypuściłam
powietrze ze swoich płuc. Machnęłam ręką w rezygnującym geście. Obracając się o
180* w stronę domu, czułam, jakby cały wszechświat wirował wokół mnie.
W tym momencie, telefon który miałam w kieszeni zawibrował.
Wyciągnęłam go, by zobaczyć kto śmie zakłócać mój spokój, który odzyskałam 30
sekund temu, w ten letni wieczór.
TOM : Nat, błagam Cię, musisz mnie uratować.
____________________________________________________
JEST !
nareszcie udało mi się skończyć rozdział.
Bardzo przepraszam, że tak długo zeszło i że nie jest on najlepszy..
ale obiecuje, że następny będzie znacznie ciekawszy i akcja zacznie się rozwijać
postaram się go dodać w najbliższym tygodniu :)
JEŚLI CZYTASZ ZOSTAW CHOĆ JEDEN, MALUTKI KOMENTARZ
TO WIELE DLA MNIE ZNACZY.
kocham Was
/@underharreh