niedziela, 29 grudnia 2013

#rozdział 3.

 - ŹLE! – krzyknął Harry – źle, źle, źle, źle, źle, źle, źle! Przestań!
Opuściłam ręce i złączyłam nogi, stając wyprostowana przed lustrem. Poziom mojego zdenerwowania z każdym słowem Stylesa podnosił się, sprawiając tym samym, że miałam ochotę wyjść z sali.
-Co znów robię źle? – zapytałam z irytacją w głosie – Już ponad godzinę ćwiczymy ten piruet..
- Jak się nie przykłada to tak jest – mruknął trener, stając za mną i kładąc swoje dłonie na moich ramionach. Po raz kolejny poczułam jak z niewielką siłą, lecz mimo wszystko mocniej niż ostatnim razem, chłopak naciskana moje barki, zmuszając tym samym moje kolana do zgięcia się.
-Trzymaj równowagę. – zażądał – Teraz prawa ręka w przód, lewa w bok – dodał, cały czas napierając na moje ramiona, żebym tylko nie wyprostowała nóg.
W odpowiedzi na dobrze wykonane polecenie otrzymałam mruknięcie przepełnione swego rodzaju zadowoleniem.
- Teraz prawa noga w bok – oznajmił, a ja zrobiłam dokładnie to, co kazał. Po raz setny.
Nagle poczułam jak jego ręce uwalniają moje ramiona z asekuracyjnego uścisku. Za wszelką cenę starałam się ani odrobinę nie zmienić pozycji, bo wiedziałam, że groziło to kolejnym napadem furii Stylesa.
Duma rozpierała mnie, gdy nareszcie usłyszałam pochwałę od Harry’ego - stałam w pozycji idealnej, niezbędnej i koniecznej do wykonania „nieskazitelnego piruetu”, który miał być podstawowym elementem mojego występu na światowym pokazie tanecznych talentów. 
Harry krążył wokół mnie, uważnie sprawdzając pozycję każdej z kończyn. Z całych sił starałam się nie przywiązywać większej wagi do wyidealizowanej sylwetki przemieszczającej się dookoła mnie,  próbując patrzeć tylko i wyłącznie na własne odbicie w lustrze, ale niezrozumiałe pragnienie przestudiowania każdej części sylwetki trenera było silniejsze. W ogóle nie wiem, czy ktokolwiek byłby w stanie się oprzeć tej chęci..
Harry stanął centralnie naprzeciwko mnie, w odległości mniej więcej metra, zaplatając ręce na piersi i skanując kilkukrotnie wzrokiem moje ciało z góry do dołu. W końcu zatrzymał się na moich nogach.
-Ugnij lewe kolano. – powiedział oschle – Prawa noga w górę, złącz prawą stopę z lewym kolanem. Dłonie równolegle na piersi.
-Ta da? – zapytałam, wykonując polecenie, jednocześnie sztucznie się uśmiechając i unosząc brwi w górę.
Harry nic nie odpowiedział, tylko spojrzał na mnie z zażenowaniem, po czym znów zawiesił wzrok na moich nogach.
-Koniec na dziś. Idź się przebrać – powiedział, przeczesując dłonią włosy.
-A.. Ale to już? – zapytałam zdziwiona, przywracając swojej sylwetce normalną postawę.
Styles prychnął, nieudolnie udając śmiech i spojrzał na mnie wzrokiem pełnym zdzwienia i pożałowania jednocześnie.
- Jeszcze ci mało? Dopiero narzekałaś, że już nie możesz – powiedział – Z resztą.. i tak do niczego się nie nadajesz – dodał bezceremonialnie, odwracając się do mnie plecami, tak, że moją zaszokowaną twarz mógł zobaczyć tylko w lustrze.
Nie potrafię opisać uczucia, które zawładnęło mną, kiedy usłyszałam te słowa. Co prawda wiedziałam, że Harry będzie się starał zniszczyć moją psychikę i udowodnić mi, że nie jestem warta niczego. Byłam przygotowana przez wszystkich moich znajomych, z tomem włącznie, na te psychiczne męczarnie, ale teraz poczucie mojej własnej wartości było poniżej zera. Co innego jak słyszysz coś od osób trzecich, a co innego jak sam tego doświadczysz, prawda?
Stałam z lekko rozchylonymi ustami, wpatrując się tępo w profil Harry’ego, wykonującego przed lustrem wszystkie podstawowe pozycje rąk.
- Ekhm – usłyszałam chrząknięcie Stylesa, któremu najwidoczniej przeszkadzała moja obecność. Zdezorientowana, zdenerwowana i smutna jednocześnie, szybko poruszyłam głową i zamrugałam powiekami, żeby otrząsnąć się ze swego rodzaju osłupienia. Bez słowa ruszyłam w stronę szatni,  pozostawiając Stylesa w towarzystwie kilku jego odbić lustrzanych. Wedle życzenia. 
Z każdym kolejnym krokiem czułam jak spośród wszystkich emocji,  jedynie złość  przejmuje kontrole nad moim umysłem i ciałem. Tyle razy słyszałam, ze należy być pewnym siebie, trwać przy swoim, nie dać się złamać,  nie pozwolić nikomu niszczyć siebie i swoich marzeń.  A Harry? Harry bez wątpienia, nie wiadomo dlaczego chciał mnie złamać. Durna taktyka równie durnego trenera.
Chwyciłam swoja torbę i nawet nie zmieniając stroju, lecz jedynie wrzucając swoje codzienne ciuchy w których przyszłam na zajęcia, wyszłam  zza parawanu i szybkim krokiem ruszyłam w stronę drzwi.
- Ej, młoda - usłyszałam, ale nawet katem oka nie spojrzałam na osobę która wypowiedziała te słowa. Z impetem otworzyłam drzwi, które po chwili równie niedelikatnie zamknęłam, gdy znalazłam się już poza studiem.
To było chore. Chore z jego strony. Nie wiem jaka taktykę obierał Harry podczas trenowania swoich uczniów, ale była ona jedną z najwredniejszych, jakie tylko można było sobie wyobrazić.
„DO NICZEGO SIE NIE NADAJESZ”  - te słowa jak echo odbijały się we wnętrzu mojej głowy. Tyle lat walczyłam o to by być silną, o to, żeby poradzić sobie ze wszystkim, co nie pozwalało mi normalnie żyć..  Harry chyba nawet nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo jedno jego nieprzemyślane zdanie, może podburzyć czyjąś osobowość, a w szczególności moją, którą tak ciężko budowałam przez 4 ostatnie lata..
Odruchowo złapałam się za przedramię. Przejechałam delikatnie dłonią po jego wewnętrznej stronie.
Ha, to śmieszne, że nikt nigdy nie pytał, dlaczego nosiłam aż tyle czarnych rzemyków na lewej ręce..
Początkowo myślałam, ze zajęcia będą nie tylko treningiem fizycznym, ale i psychicznym, by jeszcze bardziej się wzmocnić.. I tak, tak właśnie będzie. Ale nie dam się złamać,  będę silna.
Zbiegłam po schodach najszybciej jak tylko mogłam, przeskakując co chwile kilka stopni łapiąc się  przy tym ręką barierki, by po kilku sekundach znaleźć się przed budynkiem, w którym mieściło się nasze Studio. Na zewnątrz było jeszcze jasno, mimo tego ze było już koło godziny 21.00. Padał deszcz. A właściwie mżawka, która delikatnie zmniejszała podniesiona o 2 stopnie, jak zawsze po treningu, temperaturę mojego ciała. Emocje chyba tez złagodziła, bo nie czułam się już tak bardzo dotknięta słowami mojego nieszczęsnego trenera.
Nie chcąc pozwolić powrócić wspomnieniom, oraz starając się zagłuszyć głos Stylesa w głowie, sięgnęłam do torby i z malej bocznej kieszeni wyciągnęłam mp4, czyli "magiczny sprzęt do urzeczywistniania marzeń" - jak nazywała to Alex.
Byłam w trakcie zakładania słuchawki na drugie ucho, gdy na ulicy obok której szlam przynależącym do niej chodnikiem, pojawił się czarny mercedes z przyciemnianymi oknami. Kierowca zwolnił tempo dopasowując je do szybkości mojego chodu. Szyba po stronie kierowcy opuściła się, a ja zauważyłam znajoma twarz.
- Dlaczego wyszłaś? - zapytał Harry - Nie powiedziałem, ze masz to zrobić.
Moje brwi odruchowo powędrowały w górę, a usta wygięły się w grymasie niezadowolenia, połączonym z zażenowanym uśmiechem. Negatywne emocje znów przejęły nade mną kontrolę. No proszę, czyli szanowny pan Style chciał mnie traktować jako swoja podwładna. Zabawne.
- Ci, co się do niczego nie nadają tak robią. -powiedziałam idąc wciąż przed siebie, nie zaszczycając Stylesa swoim wzrokiem, który uporczywie utkwiony był w ekranie mp4.
- o Jezu, serio? - zapytał ze zrezygnowaniem w glosie, jednocześnie przewracając oczami - serio?
Nic nie odpowiedziałam, tylko wykrzywiłam usta w przedrzeźniającym grymasie.
- Wsiadaj do samochodu, podwiozę Cię - oznajmił. To nie była nawet propozycja, tylko coś w rodzaju stwierdzenia, ze muszę to zrobić.
- Nie, dziękuję. - odparłam, wciąż nie odrywając wzroku od sprzętu trzymanego w dłoniach.
- Pada deszcz. Przestań się zachowywać jak przedszkolak, wsiadaj. - odpowiedział stanowczo.
- NIE. Dziękuję. - odparłam po raz kolejny, tym razem podkreślając mocniej każde słowo , wypowiadane dwa razy głośniej.
Nie otrzymałam odpowiedzi. Nie ustna. Do moich uszu dobiegł dźwięk naciskanego pedału gazu. Harry przyspieszył, miał zamiar odjechać..  Tak myślałam. Ale nic bardziej mylnego. Nigdy w życiu nie spodziewałabym się czegoś takiego. Chłopak, podjeżdżając parę metrów w przód, momentalnie skręcił w moja stronę, wjeżdżając na chodnik i zagradzając mi drogę. Krzyknęłam przerażona odskakując w tył, ledwo powstrzymując się przed upadkiem.
Co to do cholery miało być?
- Wsiądziesz? - zapytał. Spokój z jakim zadał pytanie był przerażający.
- Jesteś kurwa nienormalny?! – krzyknęłam przerażona. Na ogół nie przeklinałam, ale teraz, kiedy czułam, że właśnie śmierć minęła mnie o włos, i gdy całe życie przeleciało mi przed oczami – musiałam.
- Tylko nie kurwa. Jestem twoim trenerem. – usłyszałam w odpowiedzi. Zielone oczy Stylesa wpatrzone były w moje i pomimo dwumetrowej odległości dzielącej nas, doskonale widziałam w nich złość zmieszaną z pragnieniem posłuszeństwa mojej osoby względem Harry’ego.
- Nie jesteśmy na treningu. – odparłam, powstrzymując się od krzyku.
- Właśnie, dlatego chce żebyś wsiadła do auta. – powiedział spokojnie, lecz nadal z tą samą złością w oczach. Poczułam niemiłe ukłucie w brzuchu, jakby coś kazało mi złagodnieć i ulec Stylesowi..
Chciałam odpowiedzieć, ale szczerze nie mogłam znaleźć słów, które oddałyby to co w tym momencie myślałam i czułam. Moja twarz chyba jeszcze nigdy nie odzwierciedlała aż tylu emocji jednocześnie. Strach, przerażenie, zdziwienie, gniew, irytację i Bóg sam wie co jeszcze.. Co? Przed chwila mówił ze jest moim trenerem i mam się zachowywać kulturalnie, teraz nagle mam wsiadać do jego auta, którym o mało mnie nie rozjechał, bo nie jesteśmy na treningu.. Co?
-Czekam - powiedział Harry. Uniósł swoja głowę nieco w gorę, tak samo jak i jeden kącik swoich pełnych ust - Wsiadasz?
- Nie? - rzuciłam, starając się aby mój głos brzmiał jak najbardziej grubiańsko. Nie chciałam dać poznać po sobie, że w zasadzie się bo boję.. Ale widać mój trener nie zareagował w taki sposób, jak chciałam. Wcale nie odjechał. Światła samochodu rozbłysnęły jaskrawym światłem, a silnik wydał przerażający dźwięk, sprawiając tym samym, że zimny dreszcz przeszył moje ciało.
- Jezu dobra, dobra wsiadam - odpowiedziałam przerażona i posłusznie wsiadłam do samochodu.   Milczałam. Niekoniecznie tylko dlatego, że byłam zła i przerażona, ale i samo otoczenie, w którym się znajdowałam,  przyprawiało mnie o podły humor. Czarne, smutne wnętrze samochodu, wszechobecny zapach skory,  i mój trener.. Cudnie.
-Zapnij pasy - wręcz rozkazał Harry, nie spoglądając na mnie nawet na ułamek sekundy.
Nie chciałam tego robić, byłam zła, ale jednak teraz musiałam go posłuchać.
- Egerton Crescent - rzuciłam pospiesznie.
- O proszę, najdroższa dzielnica Londynu. – powiedział z nieszczerym uznaniem - Już się robi. Artystko. – dodał ochrypłym głosem, po czym ostro skręcił, wjeżdżając na ulice.

***
Harry nie odezwał się ani słowem, od momentu, kiedy zapięłam pasy na miejscu pasażera. Nasza wspólna podróż trwała niespełna 10 minut, a ja miałam wrażenie, jakby minęło co najmniej 10 godzin - najbardziej męczących, przemilczanych godzin mojego życia. Nienawidziłam ciszy.. To było coś, co sprawiało, ze czułam się tak samotna i bezradna jak parę lat temu. Cisza była moja przeszłością, moim najgorszym wspomnieniem i największym wrogiem, dlatego od kilku lat muzyka była nieodłącznym elementem mojego życia. Muzyka, której teraz tak bardzo brakowało.
Westchnęłam nieco głośniej niż normalnie, by dać Stylesowi znak, że wszechogarniająca cisza jest zbyt przytłaczająca i niezręczna. Zerknęłam dyskretnie na Harry'ego, który uparcie wpatrywał się w przednią szybę pojazdu. Nie byłam zadowolona z efektu swoich działań, więc ponowiłam swój czyn.
- Rozumiem – powiedział sucho. Jego prawa dłoń puściła kierownicę i przeniosła się nieco niżej, by włączyć radio.


- uhmmm - westchnęłam,  uśmiechając się delikatnie. Odchyliłam głowę, opierając ją na brzegu fotela pasażera, pozwalając miłemu odczuciu błogości opanowywać moje ciało.
Pytający wzrok Stylesa spoczął na moment na mojej twarzy.
- Uwielbiam tę piosenkę. – wyjaśniłam rozmarzona.
- Smutna.. Tańczyłem do niej z moją siostrą - powiedział odwracając ode wzrok.
- Twoja siostra też tańczy? – zapytałam, prostując się i patrząc teraz bez najmniejszego oporu na kierowcę pojazdu. Ciekawość wzięła górę. Nic nie wiedziałam o moim trenerze, o jego życiu, rodzinie.. Może to dziwne, ale chciałam go poznać przynajmniej odrobinę. Może wtedy  wiedziałabym jak do niego podchodzić.
Harry pokiwał głową w potwierdzającym geście.
- Uzdolniona rodzina. – stwierdziłam, po czym opadłam na fotel.
- Nawet za bardzo..  – odrzekł. 
Mój  pytający wzrok spoczął na twarzy Harry’ego.
- Długo by opowiadać. -  dodał
- Mamy cza..
- Nie. – przerwał mi stanowczo. Jego oschły ton był wręcz przerażający. Moje wnętrzności ścisnęły się nieprzyjemnie, dając mi tym samym znak, że najlepszą rzeczą jaką mogę zrobić teraz, to przerwać moje dociekania i przestać się odzywać.. Chwilę temu myślałam, że jednak da się porozmawiać z tym człowiekiem, nawiązać jakąś nic porozumienia. Nic bardziej mylnego.
Harry nic nie mówił, tylko przełączył stacje. Czułam się dziwnie, jakbym wtargnęła w zbyt prywatne rejony życia Stylesa. Wychyliłam się lekko przez okno i wyciągnęłam ręce, a strumienie powietrza rozdzierane były moją dłonią. Kompletnie nie wiedziałam co robić.
***
- Jesteśmy. – powiedział Harry, zaciągając hamulec ręczny zaraz po zatrzymaniu samochodu przed moim domem - Myślicielko.
- Dziękuję – odpowiedziałam, spoglądając prosto w oczy mojego trenera.
Ciepły uśmiech, którym zostałam obdarowana totalnie mnie zaskoczył. Nie spodziewałam się, że Styles jest zdolny, do aż takiego wysilenia mięśni swojej twarzy. To było naprawdę miłe, więc odwzajemniłam uśmiech. Harry widząc to, krótko zaśmiał się gardłowym głosem, opuszczając głowę i spoglądając na swoje kolana.
- Jesteś niesamowita – powiedział, przeczesując dłonią burzę loków na swojej głowie – naprawdę – dodał z rozbawieniem, przenosząc wzrok na mnie.
Zmieszałam się słysząc te słowa. Co to miało oznaczać?
Te zielone oczy, które właśnie przeszywały mnie na wylot, miały w sobie coś dziwnego, skrywały jakąś tajemnicę, a ja tak bardzo chciałam ją odkryć, mimo tego, że ich właściciel, był najbardziej denerwującą osobą na świecie.
- Idź już – powiedział nagle, odrywając ode mnie wzrok, a ja dopiero teraz zorientowałam się, że byłam wpatrzona w niego jak dziecko zaciekawione jakimś nowym obiektem, próbujące rozszyfrować jego tajemnicę. Chrząknęłam nerwowo i pospiesznie wyszłam z samochodu.
- Dziękuję – powiedziałam, gdy stałam już na chodniku, po czym zatrzasnęłam drzwi.
-  Hej, jeszcze jedno! - krzyknął, kiedy już zamierzałam się oddalić - zapisałem Ci mój numer.  Tak na wszelki wypadek.
Uśmiech,  którym obdarował mnie sekundę przed tym,  jak z piskiem opon odjechał spod mojego domu,  był bezcenny. Przez moment nawet miałam wrażenie, ze scena, która przed chwila się rozegrała,  była żywcem wyjęta z jakiegoś filmu akcji. Dziwne uczucie.
Zmarszczyłam brwi jednocześnie zamykając oczy. W tej chwili kompletnie nie rozumiałam co się dzieje. Myśli, jak mrówki biegały wewnątrz mojej głowy. Ten gość był jakiś inny, jakby mieszkały w nim dwie osoby, które na zmianę przejmują kontrole nad jego ciałem i umysłem..
Wzięłam głęboki oddech,  jakbym chciała powiedzieć coś, mimo tego,  ze stałam całkowicie sama na chodniku przed moim domem. Zatrzymałam oddech na dwie sekundy, po czym gwałtownie wypuściłam powietrze ze swoich płuc. Machnęłam ręką w rezygnującym geście. Obracając się o 180* w stronę domu, czułam, jakby cały wszechświat wirował wokół mnie.
W tym momencie, telefon który miałam w kieszeni zawibrował. Wyciągnęłam go, by zobaczyć kto śmie zakłócać mój spokój, który odzyskałam 30 sekund temu, w ten letni wieczór.


TOM : Nat, błagam Cię, musisz mnie uratować.



____________________________________________________

JEST ! 
nareszcie udało mi się skończyć rozdział.
Bardzo przepraszam, że tak długo zeszło i że nie jest on najlepszy..
ale obiecuje, że następny będzie znacznie ciekawszy i akcja zacznie się rozwijać
postaram się go dodać w najbliższym tygodniu :)

JEŚLI CZYTASZ  ZOSTAW CHOĆ JEDEN, MALUTKI KOMENTARZ
TO WIELE DLA MNIE ZNACZY.

kocham Was 

/@underharreh


środa, 4 grudnia 2013

#rozdział 2.


 -Nadal nie rozumiem, dlaczego Tom wyznaczył akurat mnie - powiedziałam do Alex, która właśnie zwisała głową w dół z mojego łóżka - Przecież Justine, Kate, Pauline.. One są milion razy lepsze ode mnie..
W odpowiedzi na moje słowa usłyszałam tylko stłumiony gardłowy śmiech, który nie był niczym innym, jak zwykłym wyrazem szyderstwa z mojego zdania.
- No a  nie?! - zapytałam pobudzona, opierając swoje ręce na brzegach fotela i lekko podnosząc swoje ciało w górę, by sekundę później znów opaść na siedzenie.
Alex otworzyła swoje wielkie, niebieskie oczy i popatrzyła na mnie wzrokiem pełnym pożałowania i współczucia, po czym przedrzeźniająco przewróciła oczami, naśladując mój nawyk, który od samych początków naszej przyjaźni był moim odpowiednikiem na jej szyderczy uśmieszek.
 Dziewczyna oparła swoje dłonie na podłodze, z lekkością uniosła nogi oraz tułów, przez co stanęła na rękach, po czym zgrabnie opuściła się na podłogę. Dziewczyna prócz tego, że tańczyła dwa lata dłużej ode mnie, od dziecka chodziła na gimnastykę artystyczną. Kiedyś próbowała nauczyć mnie paru dość skomplikowanych figur, ale niestety skończyło się na zwichniętej kostce i kilku siniakach..
- One są lepsze tylko w szybszym zapamiętywaniu układów - powiedziała Alex - Żadna z nich nie umie się ruszać tak jak Ty.
- Ha, jasne - odparłam, uporczywie starając się powstrzymać uśmiech, by zachować powagę.
- No tak. Tańczę z nimi o wiele dłużej, uwierz, widać różnicę.
- Przestań, dobra? - wtrąciłam momentalnie, gdy dziewczyna ledwo dokończyła swoje zdanie.
- Co? - zapytała Alex, marszcząc brwi - Co mam przestać? Mówić prawdę?
- Przestań wmawiać mi, że jestem najlepsza. Bo to nie ja jestem liderką, tylko Jus - odparłam, pochylając się w przód, opierając jednocześnie łokcie na swoich kolanach - Nie czuję się gotowa na takie wyzwanie.
- Sranie, kurde - odpowiedziała oburzona - Kobieto, jedziesz do Nowego Jorku! Będziesz występować na Broadway'u! BROADWAY'U! Wiesz ile osób oddałoby dosłownie wszystko, żeby być na Twoim miejscu?!
Poczułam niemiłe ukłucie w klatce piersiowej. Było mi głupio, bo Alex miała racje.. Tym bardziej, że ona sama już od dawna walczyła o możliwość pokazania się przed szerszą publicznością, a ja jestem niezadowolona i narzekam, kiedy dostaję największą szanse od losu.
- Jeszcze nie jestem pewne czy pojadę.. – mruknęłam ponuro – nie mam odpowiedniej kondycji i nie umiem zapamiętać układu tak szybko, jak trzeba..
Alex wstała z podłogi, podeszła do mnie, po czym kucnęła przed fotelem na którym siedziałam.
- Po to właśnie jest ten Styles, żeby cię podszkolić. Żebyś faktycznie była najlepsza.
-On będzie chciał mnie zabić na tych zajęciach, a nie sprawić, żebym była lepsza – odparłam, prychając udawanym śmiechem – serio..
Alex chyba pierwszy raz od  niepamiętnych czasów zaśmiała się krótko swoim pełnym, naturalnym śmiechem. Odepchnęła się  rękoma od fotela i wykonując pół piruetu w przysiadzie, z gracją stanęła na równe nogi.  W tym momencie właśnie zaczęłam jeszcze bardziej wątpić w jej słowa, jakobym to właśnie ja ruszała się najlepiej spośród naszej grupy tanecznej.
- Ahh, ten perfekcyjny Harry.. – westchnęła spoglądając na swój telefon, który kilka sekund wcześniej odłączyła od ładowarki – Cudnie się prezentuje jako moja tapeta.
Moje brwi momentalnie uniosły się w górę, dzięki czemu na moim czole utworzyły się trzy niewielkie zmarszczki, a oczy przybrały nienaturalnie wielkie rozmiary. Dziewczyna, widząc moje zdziwienie,  spuściła głowę i zaśmiała się nerwowo.
-Nieważne – powiedziała odkładając telefon na biurko, wcześniej go blokując – Kiedy masz pierwsze zajęcia?
Opadłam bezwładnie na oparcie fotela.
- Ugh.. Za dwie godziny..

*******

  Szłam po schodach najwolniej jak tylko mogłam. Pierwszy raz w życiu nie chciałam uczestniczyć w zajęciach. Myśl o tyranie, który miał przygotowywać mnie do najważniejszego w moim życiu, światowego występu, zniechęcała mnie całkowicie do wszystkiego.. Wewnętrznie czułam, że Styles udowodni mi, i to niejednokrotnie, że całe 7 lat nauki tańca nie przyniosło żadnych pozytywnych rezultatów i nadal potrafię tyle co dziesięcioletnie dziecko.. W zasadzie nawet nie wiedziałam dlaczego miałam tak negatywne zdanie, jeśli chodzi o jego osobę. Może to dlatego, że po prostu go nie znałam osobiście. Może tak naprawdę jest miły? Może potrafi się uśmiechać?
Stanęłam przed drzwiami do Studia, na których przymocowany był ogromny, czarno-biały plakat reklamujący nasz klub taneczny, oraz promujący Stylesa jako najlepszego trenera tańca w całej Anglii.
Cicho przełknęłam ślinę i westchnęłam  nerwowo. Wyciągnęłam dłoń i położyłam ją na klamce. Czułam jak moje serce podchodzi mi do gardła, przyśpieszając jednocześnie swoją akcję do maksimum. Towarzyszyło mi uczucie, jakbym właśnie teraz wchodziła na mediolańską scenę.. To dość głupie..
Drzwi momentalnie się otworzyły. Pisnęłam cicho odskakując kilka centymetrów w tył, prawie tracąc równowagę. Poczułam na sobie zaskoczony, lekko zdezorientowany wzrok Stylesa.
- Spokojnie.. – powiedział, przejeżdżając dłonią po twarzy – Wejdź, przebierz się – dodał i pospiesznie zbiegł schodami.
Byłam trochę zdezorientowana sytuacją, która przed chwilą miała miejsce. Bez słowa weszłam do Sali i skierowałam się w stronę szatni. Odłożyłam plecak na podłogę, po czym wyciągnęłam z niego strój. Zsunęłam z siebie obcisłe, błękitne rurki by szybko zastąpić je ukochanymi, szarymi dresami, a czarną bokserkę zamieniłam na białą. Wsunęłam stopy w swoje ukochane Nike, oczywiście nie zawiązując ich, i wyszłam zza parawanu.
Sala była całkowicie pusta. Przez te kilka chwil, aż do powrotu Harry’ego, gdziekolwiek teraz był, należała tylko i wyłącznie do mnie. Naprawdę uwielbiałam to miejsce. Wszystko –  pomarańczowy kolor pomieszczenia, ogromne lustra na trzech ścianach, wielkie okna połączone z drzwiami wyjściowymi na balkon, idealnie gładki parkiet, zapach powietrza – sprawiało, że czułam się tu nawet lepiej niż w domu. O wiele lepiej. Tylko tutaj mogłam być prawdziwą sobą, bez zbędnego udawania. Tylko tutaj czułam się prawdziwie wolna. Raj na ziemi.
Stanęłam na środku Sali. Moja sylwetka odbijała się w każdym z sześciu ogromnych luster. Uśmiechnęłam się sama do siebie, siadając po turecku na parkiecie. Oparłam dłonie na podłodze, odchyliłam głowę w tył, zamknęłam oczy i mocno wciągnęłam powietrze.
-Parkiet jest do tańczenia – usłyszałam nagle, przez co momentalnie moje powieki rozdzieliły się. Odruchowo wyprostowałam się, jednak nadal pozostając na podłodze.
- Ewentualnie do ćwiczenia. Ale nie do siedzenia i obijania się. Od tego masz podłogę w domu. – dodał, stając przy biurku w lewym rogu sali, tyłem do mnie.
-Um.. przepraszam, panie Styles. – powiedziałam, chcąc zachować się kulturalnie względem siedem lat starszego mężczyzny, jednocześnie niezdarnie podnosząc się z podłogi..
Harry, obrócił się twarzą w moją stronę. Jego idealnie wyrzeźbiony tors był maksymalnie opięty przez czarną bokserkę, luźne dresy były opuszczone nisko na biodra, a jego włosy zawiązane niebiesko-czerwoną bandanką.  Wyglądał.. idealnie. Idealnie oryginalnie. Teraz chyba zrozumiałam Alex. Oficjalnie uznałam, że uwielbiam jego wygląd, dosłownie w każdym wydaniu.
- Nie jestem pan, tylko Harry – powiedział, wyjątkowo sarkastycznie podkreślając trzecie słowo – Zrozumiałaś?
-Um.. Tak, Harry. – odpowiedziałam niepewnie, unosząc jedną brew w górę.
Chłopak, patrząc na mnie, lekko przechylił głowę w prawą stronę i zmarszczył brwi, jednocześnie zagryzając górną wargę.
- Co jest?  - zapytał – Boisz się mnie?
Zmieszałam się.
- Nie. Wcale się nie boję. – odpowiedziałam, starając się, by mój głos nie zadrżał - Tylko.. Dziwnie mi mówić do, hm, Ciebie, po imieniu.
Harry, spoglądając najpierw w okno a później na mnie, zaśmiał się krótko, ukazując rząd swoich równych, białych zębów. W jego policzkach utworzyły się dwa wyraziste dołeczki. Widok ten był dość zaskakujący dla mnie, bo szczerze nigdy w życiu, nawet w najśmielszych oczekiwaniach  nie spodziewałam się, że Styles potrafi wyglądać AŻ tak.. przyjaźnie.
Chłopak podszedł do mnie i wyciągnął swoją prawą rękę.
- Jestem Harry – powiedział, spoglądając mi w oczy i po raz kolejny dziwnie przyjaźnie się uśmiechając. Zieleń jego oczu była niezwykła, taka ciepła i spokojna..
- Nat. – odpowiedziałam, podając mu swoją dłoń. Miał wyjątkowo gładką, miękką i miłą w dotyku skórę.
-Teraz lepiej? – zapytał uwalniając moją rękę z uścisku.
- Uh, powiedzmy. – odpowiedziałam, delikatnie się uśmiechając.
Chłopak odwzajemnił mój uśmiech dosłownie na ułamek sekundy, po czym momentalnie spoważniał i udał się w stronę głośników, by podpiąć do nich telefon, w celu włączenia muzyki odpowiedniej do dzisiejszych zajęć.
- Będzie ciężko? – zapytałam niepewnie i zagryzłam wargi. Nie wiem dlaczego, ale bałam się trochę jego reakcji.
- Ciężko? – zapytał ironicznie, nadal stojąc do mnie plecami – Ha, będzie kurewsko ciężko. Masz być mistrzem. Rozumiesz?
- No właśnie.. N-nie.. – odpowiedziałam. Naprawdę nie rozumiałam, dlaczego akurat mnie wybrali, dlaczego akurat ja dostałam tak ogromną szansę.
- To nic – zaśmiał się ochryple – Masz cały rok, żeby to zrozumieć.


____________________________________

Przepraszam za opóźnienie.
Mam nadzieję, że będzie wam się podobało :) xx

CZYTASZ ? - SKOMENTUJ !


@underharreh