niedziela, 12 października 2014

#rozdział 5.

 -Cholerna londyńska pogoda.
Moje stwierdzenie po raz pierwszy nie zostało zganione przez mamę. W końcu miałam rację. Jest lato, bezustannie piękna pogoda -  z wyjątkiem dzisiejszego wieczoru. Kiedy po raz pierwszy spędziłam ponad cztery godziny nad doskonaleniem swojej urody - musiało padać. Pełny makijaż i starannie upięte loki, nad którymi pracowałam większość czasu, mogły dosłownie spłynąć po mnie w drodze do samochodu, w którym czekał na mnie Tom, co jakiś czas przypominający o swojej obecności poprzez naciskanie klaksonu.
- Widzisz mamo?  To się nazywa mieć szczęście... Dziś jest najważniejszy wieczór mojego życia, a ja będę tańczyć przed Królową jako miss mokrego podkoszulka.
 Nie spojrzałam na mamę, ale wiedziałam, że kręciła głową z dezaprobatą.
Ostatni raz przeglądnęłam się w lustrze. Miałam na sobie długą, pudrową sukienkę z koronki, od pasa w górę idealnie dopasowaną do mojej sylwetki. Była przepiękna, ale nie podobałam się sobie w niej. Czułam się sztuczna jak lalka, zero naturalności. To także dodatkowo odbierało mi pewność siebie, ale nic nie mogłam zrobić. Przecież nie poszłabym na bal w jeansach i trampkach, to byłoby zbyt piękne.
- Biegnij Nat, nie możesz się spóźnić.
- Chyba chciałaś powiedzieć "płyń".. 
Mama uniosła kąciki ust w delikatnym, szczerym uśmiechu, jednocześnie podając mi parasol, który podobno miał mnie uratować przed wodospadem z nieba.
Kolejny raz rozległ się dźwięk klaksonu, ale tym razem dłuższy. To ostatecznie oznaczało, że nie miałam już czasu na cieplejsze pożegnanie z mamą. Jej przekonania o tym, że jest ze mnie dumna i pewna, że świetnie sobie poradzę odwzajemniłam krótkim "Kocham Cię". W ostatnim momencie chwyciłam torbę z rzeczami na zmianę po występie i zatrzasnęłam za sobą drzwi.
 Czarny Van stał równiutko zaparkowany przy chodniku przed moim domem. Wystarczyło tylko zbiec ze schodów i przekroczyć furtkę. Nic prostszego.
Tom nigdy nie był nerwowym człowiekiem, nigdy w życiu nie widziałam go rozgniewanego, ale sama myśl o tym, że mogłabym być pierwszą osobą, która przez swój słaby występ zniszczy mu karierę i reputację, sprawiała, że jedynym odczuciem jakie w sobie miałam była chęć ucieczki pod kołdrę i ukrycie się pod nią do końca dzisiejszej nocy. Naprawdę nie rozumiałam samej siebie.. Dlaczego się na to zgodziłam? Gdybym faktycznie była na tyle dobra, by zastąpić Amy, nie potrzebowałabym dodatkowych lekcji z Harrym.
Gdyby nie spadające na moją twarz krople deszczu, zapewne jeszcze długo stałabym przed drzwiami domu, gapiąc się w czekający na mnie samochód wymyślając coraz to tragiczniejsze wizje przyszłości.
Instynktownie moje nogi wprawiły się w ruch, by jak najszybciej uchronić całe ciało przed zmoknięciem.
Kiedy byłam już przy furtce, drzwi samochodu po stronie kierowcy otworzyły się i mój trener, zakrywając przed deszczem marynarką swoją głowę i twarz, okrążył samochód i otworzył drzwi po stronie pasażera. Ucieszyło mnie to, bo znając mnie pewnie siłowałabym się z drzwiami dość długą chwilę.. Zbyt długą.
Podbiegłam do samochodu, pozwalając furtce swobodnie zatrzasnąć się za mną z wielkim hukiem. 
Gdy wsiadałam, wcześniej wrzucając torbę i parasol na tylne siedzenia, przez moją głowę przemknęły mi zasady dobrego wychowania. Kochana mama.
- Dziękuję To... 
Urwałam zdanie w połowie kiedy tylko mój mózg zdołał przetworzyć informację o tym, kto waśnie stał przede mną. Zamarłam, będąc tylko do połowy w samochodzie, a moje wnętrzności zacisnęły się w nieprzyjemnym uścisku.
- Harry?!
Chłopak uniósł swój wzrok. Nieme spojrzenie, którym obdarował mnie na nie więcej niż pięć sekund, zawierało w sobie coś.. dziwnego. Jakąś wcześniej niespotykaną u Harry'ego emocję, uczucie, które poddawało wątpliwości cały wcześniejszy charakter chłopaka. W jego oczach nie było gniewu, ani złości. Było.. coś dobrego.
Niestety chwilę później zaczęłam sama siebie ganić w duchu za swoje myśli.
Jego brwi zwęziły się, uwydatniając tym samym zmarszczkę pomiędzy nimi. Zastanawiałam się w tamtym momencie, czy faktycznie było coś ze mną nie tak, że bardziej imponował mi jako ten zły charakter? Pierwszy raz w życiu stwierdziłam wtedy, że czytanie książek o takiej tematyce to zły pomysł. Zepsuły mi głowę.
- Nie, Duch Święty - odparł szyderczo Styles -Możesz wsiąść już całkiem? Bo nie wiem czy zauważyłaś, ale trochę pada.
Posłałam mu spojrzenie pełne niedowierzania. Faktycznie jeszcze dobrze nie wsiadłam do samochodu a już miałam ochotę z niego wysiąść. Powstrzymałam się jednak, pozostawiając jego odpowiedź bez komentarza, pozwalając mu zamknąć za mną drzwi.
    Wnętrze samochodu było ciemne - czarna tapicerka, czarne obicie, czarna kierownica. Wszystko tak ciemne jak wnętrze mojego trenera. Idealne dopasowanie. 
- Gdzie jest Tom? - zapytałam, gdy tylko chłopak zajął miejsce kierowcy. Ale nawet na mnie nie spojrzał, tylko odpalił samochód i ruszył z miejsca, ignorując całą mnie i moje pytanie. pomimo moich nieudolnych prób zwrócenia na siebie uwagi.
-Chcesz usłyszeć piosenkę, do której będziemy tańczyć? - zapytał nagle, przerywając dzięki temu przytłaczającą nas ciszę. Ale nie spodziewałam się, że zrobi to dzięki tak dziwnemu pytaniu. Bo wszystko byłoby super, gdyby nie jedna niepasująca rzecz. Teraz to moje brwi zacisnęły się tworząc praktycznie jedną linię. Spojrzałam na Harry'ego, którego najwyraźniej rozbawiło własne pytanie.
- Jak to "będzieMY"? - zapytałam, celowo podkreślając ostatnią sylabę. Jego zduszony, gardłowy śmiech rozległ się po wnętrzu samochodu
- "My" zazwyczaj oznacza parę. W tym wypadku mnie i Ciebie.
 Parę! Jasne! Ja i Harry jako para, przecież to było takie naturalne, normalne i logiczne!
- Chyba Ci się coś pomyliło. - stwierdziłam nerwowo - Mam tańczyć dziś na balu z Tomem. Przed Królową, a tym czasem tkwię tutaj z Tobą, nie mam pojęcia co się dzieje, gdzie jest Tom, o czym gadasz i gdzie mnie wieziesz, dlatego byłoby SUPER gdybyś mi trochę rozjaśnił sytuację, okej?
Czułam jak z każdym kolejnym słowem rośnie we mnie poziom zdenerwowania i Harry chyba także to czuł. I chociaż chwilę zajęło mu przezwyciężenie swojej dumy, w końcu zdobył się na wyjaśnienia.
- Nie tańczysz przed Królową. Tom tańczy z Amy.
- CO? - zapytałam z niedowierzaniem. Przez te słowa czułam się jakby Harry przywalił mi z całej siły żelazkiem w głowę.
- No. Noga Amy wcale nie jest złamana tylko stłuczona. A w zasadzie to była, i to bardzo lekko. Dziewczyna już czuje się dobrze i w ostatnim momencie zadecydowała, że to ona będzie tańczyć, nie Ty. A doskonale wiesz jak uległy jest jej Tom. Na dodatek godzina balu została przesunięta. Juz trwa. Tom nie miał czasu Ci o tym powiedzieć, więc wytypował mnie, TA-DA.
- Chyba sobie żartujesz..
- Ja nigdy nie żartuje kochana - odparł. 
Za dużo na raz. Nie wiem czy bardziej byłam zaszokowana słowami Harry'ego, czy zła na Toma. Zła za to, że mnie wystawił i nawet nie raczył poinformować, czy za to, że skazał mnie na towarzystwo, a raczej męczarnie z Harrym. Co za durny obrót wydarzeń! Boże, tyle nerwów zszargałam przez ten występ. Występ, który się  nie odbędzie. Bo Tomowi się odwidziało. Bo decyzje Amy są święte. UGH! Zawsze tak było - jak trwoga to do Nat. Pewnie, ale jak wszystko się układało to nikt się ze mną nie liczył i nie patrzył na to co przeżywam. Super, po prostu było genialnie. Pozostało mi już tylko cieszyć się obecnością Stylesa. Wszędzie idioci..
- Ej, młoda! - usłyszałam jego głos. Świetnie, tylko dalszej rozmowy z nim mi było trzeba - Chcesz usłyszeć tą piosenkę?
-NIE! - wrzasnęłam tak, że Harry gwałtownie zahamował, a samochód wstrząsnął naszą dwójką.
- Kurwa, kobieto uspokój się! Do cholery jasnej, ja tu jestem od wściekania się, nie Ty! 
Czułam na sobie palący wzrok Harry'ego. Nie chciałam wcale się uspokoić, wręcz przeciwnie. Ale wiedziałam, że jeśli jedno z nas nie odpuści, a na pewno nie będzie to Styles, nasza "rozmowa" może potoczyć się w bardzo nieprzyjemnym kierunku. Zebrałam wszystkie siły w sobie i obróciłam twarz w stronę trenera. Wpatrywał się we mnie przez cały ten czas z taką samą zapalczywością i złością jaką czułam na samym początku. I dopiero teraz miałam możliwość dokładniej mu się przyjrzeć. I faktycznie - był przystojny. I to cholernie przystojny. Każdy, najdrobniejszy szczegół jego wyglądu idealnie komponował się z resztą - zmierzwione brązowe loki, kształtny nos, idealnie pełne usta.. I oczy.. Coś, co pomimo zawartego w sobie bezkresnego gniewu - przyciągało. Ta głęboka zieleń, w której tonęła cała moja sylwetka, miała coś.. coś czego nie dało się opisać. W tamtym momencie zrozumiałam, ze nie uwolnię się od niej tak łatwo. I nie wiedziałam, czy bardziej mnie to przerażało, czy intrygowało.
Chłopakowi zdawało się nie przeszkadzać to, że prowadzi samochód. Zmierzył całą moją sylwetkę wzrokiem dwa razy, z góry do dołu, po czym z ledwo widocznym uśmiechem odwrócił się, skupiając wzrok na drodze.
- Zbyt dobrze wyglądasz. Nie będziesz tam pasować w taki stroju - stwierdził - Będziesz musiała się przebrać, mam nadzieje, że w tamtej torbie masz jakieś ciuchy na zmianę.
- Gdzie mnie wieziesz? - zapytałam, czując jak rozlewa się we mnie niepewność.
- Gdzieś, gdzie w końcu naprawdę się wyluzujesz - powiedział, posyłając mi łobuzerski uśmiech - Będziesz mi dziękować.




___________________________________________________________________

CZYTASZ? - SKOMENTUJ!




TA DAAAAAAAA!
i jak, chcecie, żebym jednak dalej pisała?

40.000 wyświetleń <3
mam nadzieję, że jeszcze mnie nie znienawidziliście.
Przepraszam, ale naprawdę potrzebowałam takiej przerwy.
Kocham Was dalej, przecież wiecie :( 

/@underharreh - on twitter