niedziela, 12 października 2014

#rozdział 5.

 -Cholerna londyńska pogoda.
Moje stwierdzenie po raz pierwszy nie zostało zganione przez mamę. W końcu miałam rację. Jest lato, bezustannie piękna pogoda -  z wyjątkiem dzisiejszego wieczoru. Kiedy po raz pierwszy spędziłam ponad cztery godziny nad doskonaleniem swojej urody - musiało padać. Pełny makijaż i starannie upięte loki, nad którymi pracowałam większość czasu, mogły dosłownie spłynąć po mnie w drodze do samochodu, w którym czekał na mnie Tom, co jakiś czas przypominający o swojej obecności poprzez naciskanie klaksonu.
- Widzisz mamo?  To się nazywa mieć szczęście... Dziś jest najważniejszy wieczór mojego życia, a ja będę tańczyć przed Królową jako miss mokrego podkoszulka.
 Nie spojrzałam na mamę, ale wiedziałam, że kręciła głową z dezaprobatą.
Ostatni raz przeglądnęłam się w lustrze. Miałam na sobie długą, pudrową sukienkę z koronki, od pasa w górę idealnie dopasowaną do mojej sylwetki. Była przepiękna, ale nie podobałam się sobie w niej. Czułam się sztuczna jak lalka, zero naturalności. To także dodatkowo odbierało mi pewność siebie, ale nic nie mogłam zrobić. Przecież nie poszłabym na bal w jeansach i trampkach, to byłoby zbyt piękne.
- Biegnij Nat, nie możesz się spóźnić.
- Chyba chciałaś powiedzieć "płyń".. 
Mama uniosła kąciki ust w delikatnym, szczerym uśmiechu, jednocześnie podając mi parasol, który podobno miał mnie uratować przed wodospadem z nieba.
Kolejny raz rozległ się dźwięk klaksonu, ale tym razem dłuższy. To ostatecznie oznaczało, że nie miałam już czasu na cieplejsze pożegnanie z mamą. Jej przekonania o tym, że jest ze mnie dumna i pewna, że świetnie sobie poradzę odwzajemniłam krótkim "Kocham Cię". W ostatnim momencie chwyciłam torbę z rzeczami na zmianę po występie i zatrzasnęłam za sobą drzwi.
 Czarny Van stał równiutko zaparkowany przy chodniku przed moim domem. Wystarczyło tylko zbiec ze schodów i przekroczyć furtkę. Nic prostszego.
Tom nigdy nie był nerwowym człowiekiem, nigdy w życiu nie widziałam go rozgniewanego, ale sama myśl o tym, że mogłabym być pierwszą osobą, która przez swój słaby występ zniszczy mu karierę i reputację, sprawiała, że jedynym odczuciem jakie w sobie miałam była chęć ucieczki pod kołdrę i ukrycie się pod nią do końca dzisiejszej nocy. Naprawdę nie rozumiałam samej siebie.. Dlaczego się na to zgodziłam? Gdybym faktycznie była na tyle dobra, by zastąpić Amy, nie potrzebowałabym dodatkowych lekcji z Harrym.
Gdyby nie spadające na moją twarz krople deszczu, zapewne jeszcze długo stałabym przed drzwiami domu, gapiąc się w czekający na mnie samochód wymyślając coraz to tragiczniejsze wizje przyszłości.
Instynktownie moje nogi wprawiły się w ruch, by jak najszybciej uchronić całe ciało przed zmoknięciem.
Kiedy byłam już przy furtce, drzwi samochodu po stronie kierowcy otworzyły się i mój trener, zakrywając przed deszczem marynarką swoją głowę i twarz, okrążył samochód i otworzył drzwi po stronie pasażera. Ucieszyło mnie to, bo znając mnie pewnie siłowałabym się z drzwiami dość długą chwilę.. Zbyt długą.
Podbiegłam do samochodu, pozwalając furtce swobodnie zatrzasnąć się za mną z wielkim hukiem. 
Gdy wsiadałam, wcześniej wrzucając torbę i parasol na tylne siedzenia, przez moją głowę przemknęły mi zasady dobrego wychowania. Kochana mama.
- Dziękuję To... 
Urwałam zdanie w połowie kiedy tylko mój mózg zdołał przetworzyć informację o tym, kto waśnie stał przede mną. Zamarłam, będąc tylko do połowy w samochodzie, a moje wnętrzności zacisnęły się w nieprzyjemnym uścisku.
- Harry?!
Chłopak uniósł swój wzrok. Nieme spojrzenie, którym obdarował mnie na nie więcej niż pięć sekund, zawierało w sobie coś.. dziwnego. Jakąś wcześniej niespotykaną u Harry'ego emocję, uczucie, które poddawało wątpliwości cały wcześniejszy charakter chłopaka. W jego oczach nie było gniewu, ani złości. Było.. coś dobrego.
Niestety chwilę później zaczęłam sama siebie ganić w duchu za swoje myśli.
Jego brwi zwęziły się, uwydatniając tym samym zmarszczkę pomiędzy nimi. Zastanawiałam się w tamtym momencie, czy faktycznie było coś ze mną nie tak, że bardziej imponował mi jako ten zły charakter? Pierwszy raz w życiu stwierdziłam wtedy, że czytanie książek o takiej tematyce to zły pomysł. Zepsuły mi głowę.
- Nie, Duch Święty - odparł szyderczo Styles -Możesz wsiąść już całkiem? Bo nie wiem czy zauważyłaś, ale trochę pada.
Posłałam mu spojrzenie pełne niedowierzania. Faktycznie jeszcze dobrze nie wsiadłam do samochodu a już miałam ochotę z niego wysiąść. Powstrzymałam się jednak, pozostawiając jego odpowiedź bez komentarza, pozwalając mu zamknąć za mną drzwi.
    Wnętrze samochodu było ciemne - czarna tapicerka, czarne obicie, czarna kierownica. Wszystko tak ciemne jak wnętrze mojego trenera. Idealne dopasowanie. 
- Gdzie jest Tom? - zapytałam, gdy tylko chłopak zajął miejsce kierowcy. Ale nawet na mnie nie spojrzał, tylko odpalił samochód i ruszył z miejsca, ignorując całą mnie i moje pytanie. pomimo moich nieudolnych prób zwrócenia na siebie uwagi.
-Chcesz usłyszeć piosenkę, do której będziemy tańczyć? - zapytał nagle, przerywając dzięki temu przytłaczającą nas ciszę. Ale nie spodziewałam się, że zrobi to dzięki tak dziwnemu pytaniu. Bo wszystko byłoby super, gdyby nie jedna niepasująca rzecz. Teraz to moje brwi zacisnęły się tworząc praktycznie jedną linię. Spojrzałam na Harry'ego, którego najwyraźniej rozbawiło własne pytanie.
- Jak to "będzieMY"? - zapytałam, celowo podkreślając ostatnią sylabę. Jego zduszony, gardłowy śmiech rozległ się po wnętrzu samochodu
- "My" zazwyczaj oznacza parę. W tym wypadku mnie i Ciebie.
 Parę! Jasne! Ja i Harry jako para, przecież to było takie naturalne, normalne i logiczne!
- Chyba Ci się coś pomyliło. - stwierdziłam nerwowo - Mam tańczyć dziś na balu z Tomem. Przed Królową, a tym czasem tkwię tutaj z Tobą, nie mam pojęcia co się dzieje, gdzie jest Tom, o czym gadasz i gdzie mnie wieziesz, dlatego byłoby SUPER gdybyś mi trochę rozjaśnił sytuację, okej?
Czułam jak z każdym kolejnym słowem rośnie we mnie poziom zdenerwowania i Harry chyba także to czuł. I chociaż chwilę zajęło mu przezwyciężenie swojej dumy, w końcu zdobył się na wyjaśnienia.
- Nie tańczysz przed Królową. Tom tańczy z Amy.
- CO? - zapytałam z niedowierzaniem. Przez te słowa czułam się jakby Harry przywalił mi z całej siły żelazkiem w głowę.
- No. Noga Amy wcale nie jest złamana tylko stłuczona. A w zasadzie to była, i to bardzo lekko. Dziewczyna już czuje się dobrze i w ostatnim momencie zadecydowała, że to ona będzie tańczyć, nie Ty. A doskonale wiesz jak uległy jest jej Tom. Na dodatek godzina balu została przesunięta. Juz trwa. Tom nie miał czasu Ci o tym powiedzieć, więc wytypował mnie, TA-DA.
- Chyba sobie żartujesz..
- Ja nigdy nie żartuje kochana - odparł. 
Za dużo na raz. Nie wiem czy bardziej byłam zaszokowana słowami Harry'ego, czy zła na Toma. Zła za to, że mnie wystawił i nawet nie raczył poinformować, czy za to, że skazał mnie na towarzystwo, a raczej męczarnie z Harrym. Co za durny obrót wydarzeń! Boże, tyle nerwów zszargałam przez ten występ. Występ, który się  nie odbędzie. Bo Tomowi się odwidziało. Bo decyzje Amy są święte. UGH! Zawsze tak było - jak trwoga to do Nat. Pewnie, ale jak wszystko się układało to nikt się ze mną nie liczył i nie patrzył na to co przeżywam. Super, po prostu było genialnie. Pozostało mi już tylko cieszyć się obecnością Stylesa. Wszędzie idioci..
- Ej, młoda! - usłyszałam jego głos. Świetnie, tylko dalszej rozmowy z nim mi było trzeba - Chcesz usłyszeć tą piosenkę?
-NIE! - wrzasnęłam tak, że Harry gwałtownie zahamował, a samochód wstrząsnął naszą dwójką.
- Kurwa, kobieto uspokój się! Do cholery jasnej, ja tu jestem od wściekania się, nie Ty! 
Czułam na sobie palący wzrok Harry'ego. Nie chciałam wcale się uspokoić, wręcz przeciwnie. Ale wiedziałam, że jeśli jedno z nas nie odpuści, a na pewno nie będzie to Styles, nasza "rozmowa" może potoczyć się w bardzo nieprzyjemnym kierunku. Zebrałam wszystkie siły w sobie i obróciłam twarz w stronę trenera. Wpatrywał się we mnie przez cały ten czas z taką samą zapalczywością i złością jaką czułam na samym początku. I dopiero teraz miałam możliwość dokładniej mu się przyjrzeć. I faktycznie - był przystojny. I to cholernie przystojny. Każdy, najdrobniejszy szczegół jego wyglądu idealnie komponował się z resztą - zmierzwione brązowe loki, kształtny nos, idealnie pełne usta.. I oczy.. Coś, co pomimo zawartego w sobie bezkresnego gniewu - przyciągało. Ta głęboka zieleń, w której tonęła cała moja sylwetka, miała coś.. coś czego nie dało się opisać. W tamtym momencie zrozumiałam, ze nie uwolnię się od niej tak łatwo. I nie wiedziałam, czy bardziej mnie to przerażało, czy intrygowało.
Chłopakowi zdawało się nie przeszkadzać to, że prowadzi samochód. Zmierzył całą moją sylwetkę wzrokiem dwa razy, z góry do dołu, po czym z ledwo widocznym uśmiechem odwrócił się, skupiając wzrok na drodze.
- Zbyt dobrze wyglądasz. Nie będziesz tam pasować w taki stroju - stwierdził - Będziesz musiała się przebrać, mam nadzieje, że w tamtej torbie masz jakieś ciuchy na zmianę.
- Gdzie mnie wieziesz? - zapytałam, czując jak rozlewa się we mnie niepewność.
- Gdzieś, gdzie w końcu naprawdę się wyluzujesz - powiedział, posyłając mi łobuzerski uśmiech - Będziesz mi dziękować.




___________________________________________________________________

CZYTASZ? - SKOMENTUJ!




TA DAAAAAAAA!
i jak, chcecie, żebym jednak dalej pisała?

40.000 wyświetleń <3
mam nadzieję, że jeszcze mnie nie znienawidziliście.
Przepraszam, ale naprawdę potrzebowałam takiej przerwy.
Kocham Was dalej, przecież wiecie :( 

/@underharreh - on twitter 















niedziela, 12 stycznia 2014

#rozdział 4.

 Moje oczy wciąż utkwione były w ekranie telefonu. Już kilkakrotnie przeczytałam tekst wiadomości od trenera, ale nadal nie potrafiłam skojarzyć czego mogła ona dotyczyć. Jeśli Tom prosił kogokolwiek o pomoc, musiała być to naprawdę poważna sprawa, inaczej nie śmiałby nikomu zawracać głowy i narażać go na dodatkowy stres czy wysiłek. Wiedziałam to doskonale, ponieważ niecały rok temu byłam świadkiem sytuacji, kiedy Tom poprosił Alex o poprowadzenie treningu, bo jego żona Amy trafiła do szpitala. Chyba pierwszy raz w życiu widziałam, żeby ktoś aż tak bardzo ubolewał nad tym,  ze nie może sobie poradzić sam i musi mieszać innych w swoje sprawy.
Wpatrzona wciąż w smsa nerwowo nacisnęłam zielona słuchawkę, wiedząc, ze numer zostanie wybrany automatycznie. Nieprzyjemny ucisk w gardle towarzyszył każdej sekundzie oczekiwania na rozpoczęcie rozmowy z Tomem. Nie wiedziałam czego mam się spodziewać. W głębi duszy miałam tylko nadzieje, ze nie będzie to miało najmniejszego związku z Harrym. Miałam przesyt towarzystwa tego człowieka, mimo tego, ze znałam go zaledwie niecałe dwa tygodnie. Prawda, intrygował mnie, chciałam poznać jego głębię, ale..

- Halo? - zapytał glos w słuchawce.
- Tom?
- Nat, naprawdę bardzo, bardzo cię przepraszam, ze zawracam Ci głowę moimi problemami,  ale musisz zrozumieć,  ze jesteś jedyną osobą,  która może mi teraz pomóc.
- Ale spokojnie Tom, co się dzieje? -zapytałam, czując jak poziom adrenaliny w moim ciele z każdą sekundą podnosi się.
- Ja naprawdę nie wiem jak to się stało, gdybym tylko mógł cofn..
- Tom, powiedz mi co się stało,  bo zwariuje - powiedziałam błagalnym tonem. Przycisnęłam telefon mocniej do ucha, jakbym bala się, ze mogę nie dosłyszeć jakiegoś słowa.
- Amy.. Ja dalej nie wiem co ona robiła,  ze spadla z tych pipeprzonych schodów, ale..
- Co?! Jezu, nic jej nie jest?
Poczułam,  jakby ktoś z całej siły uderzył pięścią w mój brzuch.
- Chciałbym.. Ale Nat, sama rozumiesz,  że ze złamaną noga nie da się tańczyć..
- N..Nie rozumiem?.. - mój puls zwolnił. Nerwowo przełknęłam ślinę.
- Musisz jutro pojechać ze mną do Windsor. Zrozum, nie mogę się nie pojawić na zamku! Obiecałem, ze rozpoczniemy jubileusz Walcem Angielskim..
Moje serce chyba przestało bić.  Czułam, jakbym powoli zapadała się w ogromna,  nieskończona ciemność, obezwładniająca mnie całkowicie.  Strach,  który mnie opanował nie był do opisania.
-Nat? - zapytał Tom. Nie byłam w stanie mu odpowiedzieć. Glos uwiązł mi w gardle.
Tom chyba właśnie wpadł na najgłupszy pomysł w swoim życiu. Wybór mnie na swoja partnerkę był według mnie totalna niedorzecznością, tym bardziej, ze miałam jechać w zastępstwie za Amy, która wygrała You Can Dance i występowała w teledysku Katy Perry.  Ona była mistrzynią, ja nie dorastałam jej do piet.
-Nat, jesteś tam? Halo!
- Żartujesz - odparłam w końcu - Tom, żartujesz, prawda?
Słyszałam w słuchawce, jak trener głośno wzdycha. Zrozumiałam, ze wszystko to, co mówił nawet w najmniejszym stopniu nie było żartem. Właśnie zostałam wybrana, miałam razem z Tomem rozpocząć jubileuszowy bal u Królowej Anglii. Na zamku. W Windsor. Jutro. Ja..
- Jutro o 15 będę u Ciebie, ok? Błagam Cię, musisz się..
- Zwariowałeś?! -wybuchnąłem - Przecież ja nie jestem przygotowana, wiesz kiedy ostatni raz tańczyłam walca?! DWA LATA TEMU! Jak TY to sobie wyobrażasz?
Serce waliło mi jak szalone. Panika zaczynała przejmować kontrole nad moim umysłem i ciałem. Nerwowo chodziłam wzdłuż chodniczka przed moim domem, gapiąc się w czubki swoich butów. Występ przed królową, to się nie dzieje naprawdę..
- Proszę Cię..
- W ogóle jak ja mam się ubrać, co? Przecież ja nie miałam na sobie sukienki od lat! Nie umiem chodzić na obcasach, ja..
- Weźmiesz suknie Amy od krawcowej, macie takie same figury, wiec bez problemu.  A tańczyć możesz w plaski...
- Nic - dodałam szybko, żeby przerwać wypowiedz trenera - Nic już nie mów. Pojadę. Ale nic już nie mów.
- Kocham Cię! - entuzjastyczny glos rozbrzmiał w mojej słuchawce - Jesteś najlepsza!
- Zabije Cię. - warknęłam.
- Kocham Cię!
Nic nie odpowiedziałam, bez słowa kończąc rozmowę. Przez moja głowę przebiegało teraz stado niepoukładanych myśli, a strach paraliżował mnie kiedy zaczynałam głębiej analizować wszystko, co może się jutro stać. Taniec towarzyski nie był moja najmocniejsza strona, a już szczególnie nie wtedy kiedy miała patrzeć na mnie sama królowa w towarzystwie kilkunastu innych monarchów.. Wcale nie chciałam tam jechać, czułam, ze nawale, ze zawiodę Toma.. Ale nie mogłam się nie zgodzić, nie mogłam odmówić. Po tym wszystkim co on dla mnie zrobił przez ostatnie cztery lata... Boże, w ogóle co to za pomysł?! Czemu on zawsze zostawiał wszystko na ostatnia chwile!? Co ja zrobiłam..
Potrząsnęłam głową i westchnęłam głośno, chowając telefon do kieszeni spodni.
Gdy tylko przekroczyłam próg swojego domu i zamknęłam za sobą drzwi, poczułam wibracje telefonu w kieszeni. W duszy przeklęłam tego, kto śmiał zawracać mi teraz głowę.
- Co? - zapytałam sama siebie z niedowierzaniem,  gdy zobaczyłam kto jest nadawca wiadomości

HARRY : Wyjdź przed dom

 Moje brwi automatycznie zwęziły się tworząc jedna linie. Niecałe dwadzieścia minut temu odwiózł mnie do domu, a teraz każe mi z niego wyjść. Moje serce zaczęło walić jak szalone. O co chodzi?
Rzuciłam swoje rzeczy na podłogę w przedpokoju i niepewnie ruszyłam w stronę drzwi. Delikatnie je uchyliłam,  żeby sprawdzić, czy faktycznie nadawca smsa znajduje się przed domem.
Stał tam. Stał i opierał się plecami o bok swojego samochodu, wpatrując się w czubki butów. Stał ubrany w szeroki biały T-shirt i idealnie dopasowane spodnie.
Boże, w samochodzie nawet nie zauważyłam, ze się przebrał.. I do tego zdjął bandanę. Matko, nie wyglądał jak mój trener..
Ugh, on naprawdę był przystojny.. Cholerna Alex..
 Nerwowo przełnęłam ślinę, próbując zredukować tym gule tworzącą się w moim gardle.
Wzięłam cichy, głęboki oddech i pewnie otworzyłam drzwi. Światło z mojego domu padło wprost na buty Stylesa, przez co chłopak uniósł głowę, obdarowując mnie swoim głębokim spojrzeniem i delikatnym uśmiechem.
Miły dreszcz przeszedł po moich plecach. Ten człowiek jakoś dziwnie na mnie działał, nie wiedziałam dokładnie jak, ale na pewno nie byłam całkowicie sobą przy nim.. 
Nie dając niczego po sobie poznać, zbiegłam ze schodów, by po chwili stanąć przed Harrym. Wyglądał tak błogo, tak spokojnie, kiedy wpatrywał się we mnie swoim przenikliwym wzrokiem. Takim samym jak w samochodzie kilkanaście minut temu, kiedy mnie odwoził. Na sama myśl o tym kąciki moich ust uniosły się, formując na twarzy delikatny uśmiech.
Harry milczał.
- Co się stało? - zapytałam przerywając ciszę panująca miedzy nami. Moje słowa jakby otrząsnęły Stylesa z jakiegoś dziwnego transu. Szybko poruszył głowa, unosząc zmarszczone brwi w górę.
Obrócił się w stronę samochodu i przez otwartą szybę zanurzył się do jego wnętrza, biorąc coś z siedzenia pasażera.
- Zostawiłaś to w samochodzie. - powiedział,  gdy wręczył mi moją niebieską mp4 - Trzymaj.
Rozchyliłam usta w zdziwieniu wyciągając rękę po sprzęt. Serio, wracał się kilka kilometrów tylko po to, żeby oddać mi mp4?
- Dzięki. Ale.. nie mogłeś oddać mi tego na treningu? - zapytałam lekko zdezorientowana, obracając sprzęt w dłoniach.
- Wolałem zrobić to od razu. - odparł, wzruszając ramionami.
- Ahm.. No cóż, dziękuje. - odpowiedziałam. Uniosłam głowę w górę, by spojrzeć jeszcze raz na mojego przedziwnego trenera, który przyprawiał mnie o dreszcze, raz z radości i podziwu a raz ze strachu.
Zieleń jego oczu..
Kim był mój trener? Nigdy w życiu nie zetknęłam się z nikim, kto byłby aż tak wielką mieszaniną wszystkich typów charakterów jakie tylko są..
-Dobranoc, Nat. - powiedział nagle, kładąc swoja dłoń na moim ramieniu.  Oblałam się rumieńcem pod wpływem jego dotyku. To nie było to, co na treningu. Był.. delikatny.
Nie odpowiedziałam nic, tylko sztucznie się uśmiechnęłam i kiwnęłam potakująco głowa. Chciałam jak najszybciej być już w domu. To była zbyt niezręczna sytuacja. Harry był moim trenerem..
- Nat? - usłyszałam za sobą, kiedy stawiałam już pierwszy krok na schodach. Stanęłam w miejscu, czując jak moje tętno zwalnia.
- Tak?
- Uważaj na siebie. - przestrzegł mnie.
 Zmarszczyłam czoło.
- Przecież mam tylko wejść po schodach, nic mi się nie stanie.
Harry zaśmiał się ochryple. Mogłam się założyć o wszystko co miałam, że w tym momencie przewrócił oczami. 
- Mówię ogólnie - odparł z rozbawieniem - Nigdy nie wiadomo co może się stać. Porostu chciałbym, żebyś była bezpieczna.
 On chciał mojego bezpieczeństwa. On?
- W końcu jesteś moją uczennicą. – dodał szybko.
Z precyzyjnością i dokładnością, jak na tancerza przystało, obrócił się w stronę samochodu, wykonując idealny Moonwalk around*
Bez wątpienia, Harry zasługiwał na miano najlepszego tancerza. Nawet wykonując jeden z najprostszych kroków tanecznych robił niesamowite wrażenie.
Zaczerwieniłam się, kiedy zdałam sobie sprawę, że dość długo już się na niego gapię. Harry uniósł jedną brew, zanim na jego twarzy zagościł uśmiech pełen niezrozumienia dla mnie.
- To raczej ty wracaj bezpiecznie do domu.
- Nie jadę do domu. - odparł, kiedy siedział już na miejscu kierowcy.  Jego wyraz twarzy zmienił się, widziałam jak Harry po raz kolejny dzisiaj staje się typem człowieka, w którego słowniku nie występuje słowo "radość" czy "uśmiech"..
- Tylko gdzie? – zapytałam bez zastanowienia.
- Nie twoja sprawa - warknął nagle, momentalnie zmieniając ton. Drgnęłam, słysząc złość w jego glosie.
Tak bardzo nienawidziłam go, gdy stawał się taki zły i wyzuty z jakiejkolwiek życzliwości. Boże, jak nadążyć nad tym człowiekiem, nad tym jak szybko zmienia się jego nastrój? Skąd wiedzieć o co i kiedy można zapytać, żeby go nie zdenerwować? Jeszcze sekundę temu był taki spokojny i radosny.
- Przepraszam. -
Mój uniżony ton nie zrobił na nim żadnego wrażenia.  Odwróciłam się i cicho wbiegłam po schodach. Nie podobało mi się kiedy był taki zimny i oschły.
- Dobranoc, artystko. – usłyszałam z daleka, kiedy nacisnęłam klamkę drzwi frontowych.
Nie mogłam ruszyć się z miejsca, wciąż stojąc na najwyższym stopniu schodów.




_______________________________________________

* Moonwalk - a konkretniej Moonwalk "w kółku"
dokładnie chodzi mi o to - https://www.youtube.com/watch?v=YjYmDrr2c_k


znów niezbyt dobry.. ale kurcze no, staram się jak mogę.
za tydzień zaczynam ferie, wtedy będę miała całe 2 tygodnie żeby poświęcić się na pisanie kolejnych rozdziałów :)

ZOSTAW PROSZĘ KOMENTARZ, JEŚLI UWAŻASZ, ŻE POWINNAM DALEJ PISAĆ
bo coraz bardziej zaczynam wątpić w siebie..

Kocham Was!
@underharreh